Rynek drukarek, czy raczej
wielofunkcyjnych urządzeń drukujących, kurczy się od ładnych kilku lat. Jak
łatwo zgadnąć, producenci starają się odwrócić kartę i nieustannie
wprowadzają innowacje, które mają zachęcić użytkowników do zakupu. Między
innymi właśnie dlatego drukarki stały się wielofunkcyjnymi urządzeniami
drukującymi, które – choć nadal najczęściej wykorzystywane są do
drukowania – umożliwiają również kopiowanie i skanowanie dokumentów.
Niestety, brakuje badań dotyczących częstotliwości korzystania z tych
funkcji, jednak najprawdopodobniej klienci mogliby zaoszczędzić sporo
pieniędzy, kupując urządzenia służące wyłącznie do drukowania. Pozostałe
funkcje służą przede wszystkim do tego, „żeby były” i dawały użytkownikowi
błogą świadomość ich posiadania. Czy większości z nas nie zadowala sam
fakt istnienia filharmonii, do której można byłoby pójść, gdyby tylko miało się
na to ochotę? Właśnie dlatego nikt dziś nie przekona klienta do kupna drukarki
jednofunkcyjnej, nawet jeśli miałby na nią wydać mniej pieniędzy, zamiast
wielofunkcyjnego urządzenia drukującego, bo dzięki niemu będzie mógł kopiować
dokumenty… jeśli tylko niespodziewanie odczuje taką potrzebę.

Jedynym naprawdę istotnym argumentem, przemawiającym za
zakupem urządzeń umożliwiających drukowanie i nic więcej, pozostają niskie
koszty wydruku. Propozycja radykalnego zmniejszenia kosztów drukowania Epsona,
czyli system ITS (Ink Tank System), bazuje na samodzielnym uzupełnianiu
zasobników z tuszem. Jak twierdzi producent, rozwiązanie umożliwia
wydrukowanie kartki papieru dosłownie za grosz – mowa oczywiście
o wydruku czarnym przy standardowym pokryciu nie większym niż 4 proc.

Katarzyna Idzikiewicz

Marketing Coordinator, Brother

Widzimy duży potencjał
rozwoju urządzeń z systemami pojemników do samodzielnego napełniania.
Jesteśmy przekonani, że popyt na takie modele będzie rósł, a oferta
urządzeń będzie coraz większa. Rozwiązania tego typu to odpowiedź na
zapotrzebowanie użytkowników domowych i małych firm, które chcą drukować
więcej i płacić mniej. To również sposób na stymulację sprzedaży
oryginalnych materiałów eksploatacyjnych. Pojedyncza butelka z czarnym tuszem
zapewnia wydruk 6 tys. stron, a z kolorowym – 5 tys. stron. Dzięki
takiej wydajności potencjalny klient nie musi kupować niepewnych zamienników,
a ma gwarancję, że oryginalne butelki z tuszem zapewnią nie tylko
trwałość, ale i wysoką jakość wydruków. Co ważne, pojemniki na tusz
w naszych urządzeniach umieszczone są z przodu, dzięki czemu modele
te nie zajmują dużo miejsca, a użytkownicy mają łatwy dostęp do
zbiorników.

 

– Koszt druku jest niższy od
standardowego atramentowego czy laserowego nawet 50-krotnie w zależności
od modelu i tuszu
– mówi Dariusz Płaska, Product Manager
w ABC Dacie. – Warte pokreślenia jest to, że
niski koszt nie wpływa na jakość wydruku, a technologia głowic
Micro Piezo znajdująca się np. w drukarkach ITS została przeniesiona
z profesjonalnych maszyn drukujących i cechuje je niezwykła trwałość.

Co ważne, urządzenia z
zasobnikami z uzupełnianym tuszem nie tylko kuszą klienta niską ceną wydruku,
ale wręcz wymuszają stosowanie oryginalnych materiałów eksploatacyjnych
chociażby z tego prostego powodu, że trudno o tańszą alternatywę.

 

Uzupełniane zasobniki wczoraj i dziś

Pierwsze trzy modele drukarek Epsona ze zbiornikami
atramentu do samodzielnego uzupełniania o oznaczeniach L100, L200
i L800 pojawiły się w Polsce na początku marca 2012 r.

Zdaniem resellera

• Paweł
Pelcner, kierownik linii produktowych, Balta

Zastosowanie zasobników z uzupełnianym tuszem jest
na pewno bardzo dobrym rozwiązaniem dla producenta, który chce przywiązać
klienta do oryginalnych komponentów. W ten sposób zapewnia sobie oczywiście
popyt na swoje materiały eksploatacyjne. Dla klienta ważne jest, żeby koszt wydruku
z materiałem oryginalnym był podobny jak w sytuacji, gdy używa
zamiennika. Ponadto jest też argument merytoryczny. W każdym zamienniku
stosowane są tusze z nieco innym składem chemicznym niż oryginalny, co może
prowadzić do uszkodzenia drukarki lub odbijać się na jakości wydruku.

• Jan
Rafalont, specjalista ds. sprzedaży drukarek w Cortlandzie

Urządzenia drukujące z dolewanym tuszem
zapewniają najniższy możliwy koszt wydruku, bazując na oryginalnych materiałach
eksploatacyjnych – i tu upatrywałbym źródeł sukcesu sprzedaży na
rynku konsumenckim. Choć nie znaczy to, że mamy do czynienia z rozwiązaniem
uniwersalnym, które zdominuje rynek. Nie ma jednej drukarki, która jest
przeznaczona dla każdego – użytkownicy mają różne potrzeby. Drukarki takie
raczej nie staną się przebojem, np. w segmencie druku foto, ale na pewno
stanowią doskonałe rozwiązanie dla wszystkich, którzy są przyzwyczajeni do
czytania lub pracy nad materiałem wydrukowanym, a nie oglądanym na ekranie
monitora. Takich użytkowników jest z pewnością bardzo wielu. Konieczna
jest jednak edukacja, by klienci mieli świadomość, do jakich zastosowań określone
rozwiązanie jest przeznaczone.

 

Gdy urządzenia trafiły na rynek, trzeba było stopniowo
pokonywać rezerwę partnerów w stosunku do nowej techniki
– mówi Krzysztof Bury, Channel Account Manager
w polskim biurze producenta. – Zasadniczym atutem był i wciąż pozostaje bezkonkurencyjnie niski
koszt eksploatacji. Pierwsze urządzenia z systemem ITS nie były wyposażane
w zbyt wiele funkcji: L100 to sama drukarka, L200 to drukarka ze skanerem,
zaś L800 to sześciokolorowa drukarka foto. Bariera wejścia w postaci wyższych
niż u konkurencji cen samych urządzeń sprawiała, że odbiorcy czekali na
sprawdzenie się technologii ITS przed decyzją o jej zaadaptowaniu
w swoim domu czy biurze.

W opinii resellerów rozwiązanie,
dzięki któremu można osiągnąć niespotykaną wcześniej, wyjątkowo niską cenę
wydruku, ma z pewnością przyszłość, ale należy pamiętać, że nie jest to
propozycja dla każdego. Niektórzy klienci decydowali się na zakup takiego
urządzenia, sądząc, że oferuje ono za grosze wydruk najwyższej jakości. Żeby
się jednak takim wydrukiem cieszyć, trzeba wybrać sprzęt droższy niż drukarki
z systemem ITS. Podobnie było swego czasu na rynku komputerów przenośnych.
Mylił się ten, kto kilka lat temu kupował za tysiąc złotych netbooka
w przekonaniu, że będzie on równie funkcjonalny jak standardowy notebook.

Nie znaczy to, że z czasem urządzenia drukujące
zaopatrzone w uzupełniane samodzielnie zasobniki z tuszem nie zyskają
popularności na naszym rynku. O potencjale rozwiązania może świadczyć to,
że Brother zdecydował się niedawno poszerzyć ofertę o urządzenia
wyposażone w system analogiczny do ITS. Tym samym Piotr Baca, szef
polskiego przedstawicielstwa producenta, dotrzymał obietnicy złożonej
kilka miesięcy temu w rozmowie z CRN Polska (nr 6/2015,
„Stawiamy na usługi dla MŚP”).

Krzysztof Bury

Channel Account Manager, Epson

ITS, jak chyba każde inne
nowatorskie rozwiązanie, nie od razu zyskało aprobatę klientów, ale proces
upowszechniania się urządzeń drukujących z tym systemem trwa. Świadczą
o tym choćby wyniki tegorocznych badań, jakie przeprowadziła GfK Polonia.
Wykazały one, że o ile – porównując pierwsze półrocza 2014
i 2015 – rynek drukarek atramentowych małego i średniego formatu
w Polsce zmalał ilościowo o 7 proc. i wzrósł wartościowo
o zaledwie 2 proc., o tyle w tym samym okresie Epson
sprzedał o 45 proc. więcej urządzeń, a przychody zwiększyły się
o 58 proc. Dodatkowo nasz ilościowy udział w rynku urządzeń
w cenie powyżej 600 zł wynosi już ponad 50 proc., podczas gdy
kolejny producent w rankingu z trudem osiąga 25 proc. Za te
wartości odpowiada właśnie rosnąca popularność technologii ITS.

 

Pierwsze urządzenia umożliwiające użytkownikom samodzielne
napełnianie pojemników z tuszem wprowadziliśmy do oferty w sierpniu
bieżącego roku
– mówi
Katarzyna Idzikiewicz, Marketing Coordinator w polskim oddziale Brothera.
– Zaprezentowaliśmy trzy nowe
wielofunkcyjne modele atramentowe z serii InkBenefit Plus: DCP-T300,
DCP-T500W oraz DCP-T700W. Do napełniania zbiorników w urządzeniach służą
oryginalne butelki z tuszem Brother, sprzedawane z nimi
w komplecie.

Obecnie spośród około dwustu atramentowych urządzeń
drukujących dostępnych na rynku można się doliczyć prawie dwudziestu modeli
z możliwością samodzielnego uzupełniania tuszu. Czy to dużo, czy mało…
zależy od punktu widzenia.

– Miarą sukcesu jest pięciokrotny
wzrost liczby modeli z serii ITS w ciągu ponad trzech lat od
premiery. Obecnie jest to piętnaście urządzeń, w tym trzy drukarki foto
A4, dwie drukarki A3 (w tym także fotograficzna) oraz trzy
monochromatyczne. W październiku wprowadzimy jeszcze jeden model
z linii ITS: urządzenie wielofunkcyjne L655 oferujące, poza wcześniej
znanymi funkcjami, druk dwustronny
– twierdzi Krzysztof Bury.

 

Kto następny?

Na razie wygląda na to, że pozostali producenci nie palą się
do wprowadzania na rynek drukarek z dolewanym tuszem i czekają na
dalszy rozwój wydarzeń. Przykładowo przedstawiciele HP twierdzą, że dostawca
tworzy urządzenia tak samo wydajne jak laserowe, często szybsze
i zapewniające niższy koszt wydruku.

Nie jest naszą intencją utrudnianie życia użytkownikom
przez kłopotliwą wymianę tuszów, stwarzanie niebezpieczeństwa zniszczenia
dokumentów podczas tej czynności czy przestoje w pracy spowodowane
koniecznością uzupełnienia zawartości zasobnika
– mówi Łukasz Rosa, Category Manager
w polskim oddziale HP.

Niestety, nie udało nam się uzyskać opinii Canona, który
jest bardzo ważnym graczem w tym segmencie rynku. Producent nie zdecydował
się ujawnić planów, nie przedstawił też komentarza na temat samego rozwiązania.
Swoimi przemyśleniami na ten temat podzielił się za to Sharp, zupełnie
niezwiązany z drukiem atramentowym.

– Jesteśmy producentem biznesowych
rozwiązań do druku laserowego, ale z zainteresowaniem obserwujemy zmiany
na rynku druku atramentowego – 
mówi Szymon Trela, Product
Manager CEE w Sharp Electronic CEE. – Urządzenia wykorzystujące
zasobniki z dolewanym tuszem wydają się ciekawym rozwiązaniem dla osób,
które chcą dużo drukować w domu. Jeden z producentów deklaruje nawet
wydajność rzędu do 12 tys. stron w czerni i 6,5 tys. w kolorze,
przy użyciu pakietu startowego. To bardzo dużo, jeśli mowa o użytkowników
indywidualnych.


### Page Break ###



Przedstawiciel Sharpa dodaje, że większość klientów
japońskiego producenta wykonuje w ciągu miesiąca bardzo dużo wydruków,
oczekując przy tym ciągłej pracy oraz szybkiej i łatwej wymiany materiałów
eksploatacyjnych.

– O ile wyobrażam sobie, że użytkownik
w domu będzie się bawił w dolewanie tuszu, o tyle trudno mi to
sobie wyobrazić w dużej korporacji
– podkreśla Szymon Trela. –
Niemniej jednak rozwiązanie jako takie jest ciekawe, a każda inicjatywa,
która zachęca ludzi do drukowania jest z naszego punktu widzenia
korzystna.

 

Zysk dla resellera

Wydaje się, że epsonowska
koncepcja zasilania drukarki w atrament nie podzieli losu efemeryd. Po
trzech latach doczekała się kontynuacji u producenta, który pełni istotną
rolę w krajowej branży IT. O tym, czy dane rozwiązanie się przyjmie
czy nie, oczywiście decydują klienci, ale z pewnością w jakimś
stopniu rynek jest też kreowany przez resellerów. Czy oni będą mogli
z zyskiem sprzedawać drukarki?

Tajemnicą poliszynela
jest, że sprzęt drukujący bywa tańszy w supermarkecie niż cenniku
dystrybutora. Jednak w przypadku Brothera wygląda to inaczej,
a produkty są z powodzeniem sprzedawane w kanale B2 B
(dostawca stara się inne modele kierować do sieci detalicznych, a inne do
resellerów, by nie kanibalizować sprzedaży).

Ale nawet jeśli reseller
będzie miał szansę na godziwą marżę związaną ze sprzedażą sprzętu drukującego,
to na przeszkodzie może jeszcze, paradoksalnie, stanąć główny atut omawianych
urządzeń, a więc niski koszt eksploatacji. Ich dostawcy już teraz
spotykają się z opiniami resellerów, że modele z tej grupy są… aż
nazbyt opłacalne w eksploatacji. Po prostu butelki z tuszem są bardzo
pojemne, więc użytkownicy nie muszą dokonywać zakupów tak często jak
w przypadku tradycyjnych urządzeń drukujących. Jak widać producenci
powinni się postarać, by resellerzy mieli szansę zarobku na sprzedaży sprzętu,
bo częstotliwość sprzedaży materiałów eksploatacyjnych nie będzie duża.