Personel biurowy wręcz tonie w morzu danych. Z badań IDC wynika, że przeciętny pracownik korporacji poświęca 2,5 godziny dziennie na poszukiwanie dokumentów, zaś 40 proc. osób nie potrafi odnaleźć informacji potrzebnych do wykonywania swojej pracy. Wraz z lawinowym przyrostem danych trudności mają się piętrzyć. Jeden z głównych problemów stanowi to, że cyfrowe zasoby są rozproszone po rozmaitych systemach, środowiskach i występują w różnych formatach, a ich segregacja przypomina porządkowanie stajni Augiasza.

Osiemdziesiąt procent czasu związanego z analizą danych pochłania ich przygotowanie. Duży bank, który wdrażał nasze rozwiązanie, korzystał ze 136 różnych systemów Business Intelligence – mówi Adam Wilson, CEO firmy Trifacta.

Z kolei Scott Holden, wiceprezes ds. marketingu w ThoughtSpot, przywołuje przykład instytucji Primary Capital Mortgage. Wdrożenie tam systemu oferowanego przez jego firmę skróciło czas rozpatrywania wniosków pożyczkowych przez przedstawicieli handlowych z 2 godzin do… 5 minut dziennie, zaś cały zespół zaoszczędził 600 godzin w skali miesiąca. Nic dziwnego, że po rozwiązania tego typu, dostarczane przez szerzej nieznane firmy, coraz częściej sięgają globalne koncerny, m.in.: General Electric, Ford, Nordea, LinkedIn czy PepsiCo.

 

Trifacta nabiera rozpędu

W erze ogromnych zbiorów danych wielu menedżerów niepokoi ich lawinowy przyrost. Swoją uwagę koncentrują przede wszystkim na sposobach przechowywania i ochrony danych. Inny punkt widzenia prezentuje Trifacta, która specjalizuje się w porządkowaniu cyfrowych zasobów.

To proces składający się z kilku etapów. Surowe dane należy poddać obróbce, polegającej na ich strukturyzacji, czyszczeniu, wzbogaceniu, walidacji oraz publikacji – Bertrand Cariou, Senior Director Solutions & Partners w kalifornijskiej firmie Trifacta.

 

Zasoby cyfrowe pochodzą z wielu źródeł: mediów społecznościowych, transakcji, chatów, call center. Działalność firmy budzi nieodparte skojarzenia z destylacją ropy naftowej. Surowa ropa nie nadaje się do wykorzystania i dopiero odpowiednie procesy technologiczne sprawiają, że uzyskuje się z niej olej napędowy bądź benzynę. Nie inaczej jest z danymi. Trifacta, aby oczyścić dane, wykorzystuje uczenie maszynowe (machine learning).

Jednym z założycieli tej firmy jest Joseph Hellestrein, profesor informatyki z Berkley, od lat badający wykorzystanie systemów „danocentrycznych” w procesach obliczeniowych. W 2010 r. magazyn „Fortune” umieścił Hellestreina na liście 50 najbardziej inteligentnych ludzi w branży nowych technologii. Wiele wskazuje, że naukowiec z Kalifornii ma również nosa do biznesu. Analitycy Gartnera przewidują, że najbliższe lata przyniosą wzrost popytu na oprogramowanie przeznaczone do „czyszczenia danych”. W 2019 r. ten segment rynku ma osiągnąć wartość 1 mld dol., a skumulowany roczny wskaźnik wzrostu ma wynieść 16,6 proc. Na razie z tego typu rozwiązań korzysta ok. 5 proc. przedsiębiorstw.

W tegorocznym raporcie Forrestera Trifacta została uznana za lidera wśród dostawców rozwiązań do przygotowywania danych, wyprzedzając SAS czy Oracle’a. Oprogramowanie docenili także eksperci Google’a. Gigant z Mountain View włączył elementy systemu Trifacta do Google Cloud Dataprep. Takie rozwiązanie umożliwia analitykom zbadanie i przygotowanie różnych zestawów danych w obrębie Google Cloud Platform.

Warto dodać, że systemu Trifacta Data Wrangling używa ponad 4,5 tys. firm, w tym Royal Bank of Scotland, Santander, PepsiCo, Walmart czy LinkedIn.

Około 70 proc. naszych klientów w Europie stanowią banki oraz firmy ubezpieczeniowe – podkreśla Bertrand Cariou.

Produkt dostępny jest w trzech wersjach, w tym również jako freeware, przeznaczony dla odbiorców indywidualnych bądź małych firm.

– Szef dużego koncernu pobrał naszą aplikację i zaczął ją testować. Po kilku dniach wezwał do siebie kierownika działu informatycznego i zlecił mu wdrożenie profesjonalnej wersji Trifacta Data Wrangling – cieszy się Bertrand Cariou.

 

Szukanie igły w stogu siana

Wraz z ujawnieniem przed kilku laty skandalu wokół przejęcia Autonomy przez HP inwestorzy zaczęli chłodnym okiem patrzeć na startupy tworzące oprogramowanie do wyszukiwania danych. Jednak dostawcy systemów wyszukiwawczych dla biznesu powoli wracają do łask. W ubiegłym roku byliśmy świadkami ciekawej transakcji, która w Polsce przeszła bez echa. Cisco przejęło startup Synata, oferujący usługę wyszukiwania danych z aplikacji umieszczonych w chmurze, m.in. Google Mail, One Drive, Office 365 Box, Dropbox czy Salesforce.

 

Na horyzoncie pojawili się też młodzi gracze, którzy potrafią przekonać do swoich pomysłów właścicieli funduszy venture capitals. Choć firma Waterline Data działa zaledwie od 2013 r., zdążyła pozyskać od inwestorów 23 mln dol.

– Chcemy łączyć odpowiednich ludzi z odpowiednimi danymi. W tym celu stworzyliśmy platformę Waterline Smart Data Catalog – mówi Alex Gorelik, CEO i założyciel startupu.

Oprogramowanie automatycznie wykrywa dane, a następnie je układa i tworzy katalog. W rezultacie użytkownicy szybko zyskują dostęp do cyfrowych zasobów niezbędnych w działalności biznesowej. Platforma Waterline Data rozwiązuje problem związany z funkcjonowaniem tzw. ciemnych danych. Są to aktywa informacyjne, które organizacje gromadzą i przechowują, ale nie potrafią ich użyć do konkretnych celów.

– Nasz typowy klient przyznaje, że dysponuje potężnym zbiorem danych, ale nie ma zielonego pojęcia, jak z niego korzystać – mówi Kaycee Lai, COO Waterline Data.

Największym projektem realizowanym przez ten startup jest wdrożenie w instytucji finansowej CreditSafe, która ma 14 biur w różnych regionach świata oraz gromadzi informacje z ponad 100 krajów. Prace ruszyły w listopadzie ubiegłego roku i mogą potrwać nawet do dwóch lat.

– Oceniając wiarygodność kredytową firmy, musimy uwzględniać lokalne kryteria. Dla przykładu w Meksyku najbardziej istotne czynniki to liczba samochodów i… okien w biurach należących do przedsiębiorstwa – wyjaśnia Angus Gow, CTO w CreditSafe.

Aż czterech spośród siedmiu założycieli kolejnego ciekawego startupu –ThoughtSpot – pochodzi z Google’a. Jak łatwo się domyślić, domeną firmy jest wyszukiwanie danych.

– Należymy do trzeciej fali dostawców rozwiązań Business Intelligence. Jesteśmy czymś w rodzaju „Google’a dla liczb”. Nasz system przeznaczony jest dla zwykłych użytkowników biznesowych, a nie badaczy danych bądź analityków. Jedną z jego cech stanowi prostota. Nie skupiamy się na elementach graficznych, lecz na szybkości działania – tłumaczy Scott Holden, CMO ThoughtSpot.

System penetruje firmowe dane pochodzące z różnych źródeł i w ciągu milisekund dostarcza odpowiedzi na zapytania dotyczące np. poziomu sprzedaży wybranego produktu w Kalifornii, Nevadzie bądź dowolnym zakątku globu. ThoughtSpot w 2017 r. po raz pierwszy trafił do magicznego kwadrantu Gartnera, oceniającego rynek rozwiązań Businness Intelligence i platform analitycznych. Fundusze inwestycyjne wpompowały w ten startup 90,7 mln dol. Co dalej?

Z wyszukiwarek korzysta około 2 mld mieszkańców całego globu. Nam w zupełności wystarczy 20 mln użytkowników do 2020 r. – mówi Scott Holden.

 

Biznes na subskrypcji

Jedną z najważniejszych tendencji obserwowanych w świecie biznesu jest wzrost zainteresowania subskrypcjami. Klienci wykupują stały dostęp do usług, czego najlepszym przykładem są bijące w ostatnim czasie rekordy popularności Netflix czy Spotify. Na fali popularności tzw. ekonomii subskrypcji próbuje popłynąć Zuora. Firma działa od 2006 r. i zebrała od funduszy venture capital 250 mln dol.

Zmiany zachodzące na globalnym rynku mają charakter rewolucyjny, wystarczy spojrzeć chociażby na rynek usług hotelowych, który odczuwa ofensywę Airbnb. Warto także zerknąć na statystyki. W ciągu ostatnich 15 lat z listy Fortune 500 zniknęło 52 proc. firm – tłumaczy David Gee, szef marketingu w Zuora.

Sztandarowym produktem firmy jest system do zarządzania subskrypcjami, aczkolwiek Zuora oferuje też dodatkowe narzędzia służące do analizy predyktywnej. Ich zastosowanie zapewnia analizę zachowań subskrybentów. Na podstawie liczby logowań, a także wielkości zakupów określa się wskaźniki migracji klientów.

Po wdrożeniu systemu Zuora sprzedajemy 1,5 tys. subskrypcji. Dwa razy więcej niż wcześniej, kiedy korzystaliśmy z innego rozwiązania – zapewnia John Ridding, CEO Financial Times (na liście klientów Zuora widnieją też znane marki, jak Ford, Panasonic, Toshiba, Schneider Electric, General Electric oraz IBM).

Przyszłość usług subskrypcyjnych rysuje się w jasnych barwach. W najbliższych latach firmy ze świata mediów, nowych technologii, a także Internetu rzeczy będą systematycznie rozbudowywać usługi abonamentowe powiązane z urządzeniami.