Polacy coraz częściej wydają pieniądze na ochronę mienia, instalują nowoczesne zamki, systemy alarmowe, kamery do monitoringu. Natomiast zdecydowanie mniejszą wagę przywiązują do zabezpieczeń komputerów, smartfonów i innych domowych urządzeń łączących się z internetem. Tymczasem skala zagrożeń IT nieustannie rośnie, a hakerzy mają na celowniku gospodarstwa domowe. Specjaliści podkreślają, że tego typu użytkownicy to zwykle łatwy cel i tym samym łatwe pieniądze.

Nic dziwnego, że spośród wykrytych przez CERT w 2018 r. ponad 3,7 tys. incydentów naruszenia bezpieczeństwa, aż 75 proc. dotyczyło sprzętu użytkowników indywidualnych. Trzy najczęściej występujące typy ataków to phishing, dystrybucja złośliwego oprogramowania i spam. Szczególnie powinna niepokoić użytkowników globalnej sieci rosnąca liczba fałszywych sklepów internetowych. W większości przypadków ofiary cyberataków nie mogą liczyć na pomoc policji, a prawo często nie nadąża za wyrafinowanymi metodami stosowanymi przez przestępców działających w sieci. Przedsiębiorstwa mają przynajmniej jakieś wsparcie ze strony specjalistów IT, gospodarstwa domowe – niestety nie. Tymczasem powinny umieć sprostać wielu wyzwaniom, takim jak zarządzanie dostępem do zasobów cyfrowych, kontrola korzystania z usług w chmurze i profili w mediach społecznościowych oraz urządzeń osobistych. 

Równolegle z rozwojem cyfrowego świata rośnie potrzeba kontrolowania nie tylko danych, ale również tożsamości cyfrowych. Z roku na rok realizacja wymienionych zadań będzie coraz trudniejsza. Według Gartnera do końca bieżącego roku do sieci będzie podłączonych ponad 20 mld urządzeń. Tendencja wzrostowa się utrzyma i to nie tylko w centrach danych, ale również w naszych domach. Z kolei IDC prognozuje, że na światowy rynek smart home trafi prawie 1,6 mld urządzeń. Zresztą już dziś w lwiej części mieszkań jest więcej terminali pracujących online aniżeli domowników.

Dwa antywirusy na jednym komputerze

Na jednym z popularnych portali poświęconych tematyce prawnej dziennikarka opisuje przypadek matki i córki rzekomo oszukanych przez pracownika supermarketu ze sprzętem RTV. Przestępstwo sprzedawcy polegało na tym, że „wcisnął” kobietom, oprócz laptopa, ubezpieczenie oraz oprogramowanie antywirusowe za 50 zł. „Trzeba jednak jakiejś złośliwości lub skrajnej niewiedzy, żeby zainstalować antywirus na Windows 10, który już ma antywirusa”– żali się autorka artykułu. Ten przykład doskonale obrazuje stosunek części konsumentów do oprogramowania antywirusowego, traktujących go jako kolejny wodotrysk.

Grzegorz Michałek, CEO mks_vir, przyznaje, że więcej niż połowa konsumentów nie korzysta z dodatkowego oprogramowania ochronnego i najczęściej jest to świadomy wybór. Użytkownicy przyznają, że wystarcza im zabezpieczenie w postaci programu ochronnego oferowanego przez system operacyjny Windows. Poza tym twierdzą, że nie są interesującym celem dla cyberprzestępców, a to oczywista nieprawda. Przy czym konsumenci nabierają się na najprostsze sztuczki stosowane od lat przez hakerów. Napastnicy wysyłają e-maile, w których podszywają się pod urząd skarbowy, instytucje finansowe, operatorów telekomunikacyjnych, firmy kurierskie i próbują nakłonić adresatów do wykonania pewnych działań, w tym podania haseł do internetowych kont. Bywa też, że cyberprzestępcy w ogóle nie infekują komputera, ograniczając się do wysłania e-maila informującego ofiarę, że przejęli całkowitą kontrolę nad systemem. Następnie grożą, że udostępnią kompromitujące dane znalezione na dysku urządzenia. Ofiara, żeby uniknąć blamażu, musi zapłacić okup w bitcoinach. 

Brak zabezpieczeń i naiwność, czasami granicząca z głupotą, to niejedyne grzechy przeciętnych użytkowników indywidualnych. Odmienną grupę stanowią ci, którzy mają pewne pojęcie o cyberbezpieczeństwie, ale jest to wiedza nieuporządkowana. Takie osoby często instalują jednocześnie wiele rozwiązań ochronnych o identycznych funkcjach. Wreszcie są też fani freeware’u nieświadomie sprowadzający na siebie masę problemów, ponieważ nie zapoznają się z warunkami korzystania z darmowej aplikacji. 

– Rozpiętość i różnorodność kompetencji użytkowników domowych powoduje, że wbrew pozorom to trudni klienci, którym trzeba poświęcać dużo czasu, zarówno w chwili wdrożenia, jak i w późniejszym okresie korzystania z oprogramowania – przyznaje Grzegorz Michałek. 

 

Edukacja konsumentów nie może spoczywać wyłącznie na barkach producentów. Większą aktywność na tym polu powinni wykazywać handlowcy, oferując zabezpieczenia do kupowanych przez klientów komputerów lub smartfonów. Niemniej jednak przytoczony wcześniej przykład dowodzi, że przekonanie klienta do zakupu antywirusa nie jest łatwym zadaniem. Użytkownicy indywidualni często postrzegają sprzedawcę jako naciągacza, a nie fachowego doradcę. Dlatego niektórzy dostawcy wychodzą z założenia, że nie warto tracić czasu i energii na pozyskanie najtrudniejszych klientów. Ich zdaniem lepiej skoncentrować się na obsłudze wyedukowanych i bogatszych odbiorców z rynku SOHO. 

– Uznajemy, że pewna część użytkowników komputerów nie należy do naszej grupy docelowej, tym bardziej że posiadamy stabilną grupę odbiorców, którzy przywiązują wagę do jakości ochrony i nie stawiają ceny na pierwszym miejscu. To właśnie o nich walczą producenci sprzętu najbardziej rozpoznawalnych marek – podkreśla Paweł Jurek, wiceprezes ds. rozwoju w Dagmie.

Klienci na antywirusy

Wrzucanie użytkowników indywidualnych do jednego worka byłoby jednak pewnego rodzaju nadużyciem, bowiem oprócz osób mających mgliste pojęcie o cyberbezpieczeństwie, są też zaznajomione ze światem nowych technologii. Dostawcy aplikacji ochronnych mają nadzieję, że klientów z pewną wiedzą będzie coraz więcej. Na razie do grona tych ulubionych zaliczają mikroprzedsiębiorców, zazwyczaj wykonujących pracę w domu. 

Nie oszukujmy się, zabezpieczenie sprzętu w domu nie stanowi pierwszej potrzeby przeciętnego użytkownika. Łatwiej sięgnąć do kieszeni osobom, które w cyfrowej rzeczywistości mają dużo do stracenia. Komputer jest najczęściej ich narzędziem pracy. Mam tu na myśli blogerów, fotografów, ludzi wolnych zawodów, ale i księgowych – tłumaczy Robert Dziemianko, PR & Marketing Manager w G Data.

Kolejną grupą nabywców, o których warto zabiegać, są osoby związane z branżą IT, mające inny stosunek do ochrony sieci czy danych niż przeciętni zjadacze chleba. Specjaliści ESET-u zauważają, że jeden z produktów przeznaczonych do ochrony najmłodszych internautów przed kontaktem z niepożądanymi treściami cieszy się wyjątkowo dużym zainteresowaniem informatyków mających dzieci. Decyzje zakupowe w dużej mierze zależą od zadań wykonywanych na domowym komputerze. Jeśli służy do gier i okazjonalnego przeglądania stron internetowych, użytkownik zazwyczaj nie widzi potrzeby wydawania pieniędzy na zabezpieczenia, bowiem ewentualne straty będące następstwem cyberataku są mało dotkliwe. 

Co innego, kiedy urządzenie służy do realizacji przelewów bankowych. W tym przypadku atak hakerów może odbić się na kieszeni ofiary. W rezultacie motywacja do nabycia antywirusa wzrasta. Pozytywny wpływ na sprzedaż aplikacji ochronnych powinno mieć też zakończenie wsparcia dla systemu operacyjnego Windows 7, z którego w Polsce korzysta około 30 proc. użytkowników. Producenci oprogramowania zabezpieczającego zaobserwowali, że informacje ukazujące się w mediach przyczyniły się do zwiększenia popytu na zabezpieczenia dla starszych systemów operacyjnych Windows.

Mariusz Politowicz inżynier techniczny Bitdefender, Marken Systemy Antywirusowe

Popyt na oprogramowanie antywirusowe wśród użytkowników indywidualnych cały czas wykazuje tendencję rosnącą. Do ludzi docierają informacje o włamaniach do komputerów, a roczny wydatek rzędu 100 zł na ochronę jest niczym w porównaniu z tym, co mogą stracić. Do zakupu antywirusów zachęcają ich reklamy, wersje demonstracyjne oprogramowania dołączane do magazynów, a także promocyjne ceny. Na wybór konkretnego produktu wpływają również pozytywne oceny zamieszczone na forach internetowych. Użytkownicy domowi mają ograniczone zaufanie do bezpłatnych produktów, ponieważ często są zawodne, a tym samym niegodne zaufania. Warto zauważyć, że hakerzy najczęściej doskonale znają freeware i wiedzą, jak ominąć zabezpieczenia.

 

UTM niekoniecznie do domu

W ostatnim czasie bardzo dużą popularnością wśród użytkowników biznesowych cieszą się systemy UTM – zintegrowane platformy, które oprócz firewalla, systemu wykrywania i zapobiegania włamaniom do sieci oferują ochronę antyspamową i oprogramowanie do zabezpieczania aplikacji. Na rynku pojawiły się nawet rozwiązania określane jako UTM Home Edition. Czy zatem ten rodzaj zabezpieczeń wkrótce pojawi się w domowych sieciach? Na razie mało kto w to wierzy.

Naszą ofertę kierujemy do firm i raczej nie zamierzamy docierać z nią do użytkowników prywatnych. Wraz z postępującą adaptacją rozwiązań typu smart home zabezpieczenia sieci nabiorą dodatkowego znaczenia. Dlatego należy spodziewać się, że oferta rozwiązań zabezpieczających dla gospodarstw domowych będzie coraz bogatsza, aczkolwiek kluczową rolę odegrają silne marki działające na rynku konsumenckim, a nie dostawcy skupieni na rynku biznesowym – twierdzi Paweł Jurek. 

Dostawcy systemów bezpieczeństwa przyznają, że bardzo rzadko otrzymują pytania o systemy UTM od użytkowników domowych. Grzegorz Michałek uważa, że najbliższe lata nie przyniosą istotnych zmian w tym zakresie, chyba że systemy stanieją, a producenci przeprowadzą rzetelne kampanie promocyjne. Warto też zauważyć, że dostawcy łączy internetowych starają się wprowadzić do oferty rozwiązania ochronne w formie usług, aby konsumenci nie wydawali pieniędzy na sprzęt. Osobną kwestię stanowi rozwój oferty innych urządzeń sieciowych, m.in. routerów.

 Obecnie każdy domowy router powinien być wyposażony w firewall. Nowoczesne urządzenia mają funkcje zapobiegania atakom DoS, filtry MAC i TCP/IP, tzw. kontroli rodzicielskiej oraz filtr treści blokujący dostęp do niebezpiecznych stron. Nie są to jednak rozwiązania dobre z punktu widzenia resellera ze względu na łatwość konfiguracji, w przeciwieństwie do systemów UTM – twierdzi Aleksander Styś, VAR Account Manager w Zyxel Communications.

Producenci routerów chętnie wchodzą w alianse z dostawcami antywirusów. Przykładowo, TP-Link łączą bliskie relacje z Trend Micro. Usługa HomeCare, z której mogą korzystać nabywcy routerów chińskiego producenta, bazuje na oprogramowaniu japońskiej firmy. Antywirus działa na poziomie routera, dzięki czemu chroni wszystkie urządzenia pracujące w domowej sieci. Inne przykłady to współpraca Netgeara z Bitdefenderem czy Asusa z F-Secure. W obu przypadkach producenci sprzętu wykorzystują skanery swoich sieciowe partnerów. Część specjalistów zwraca uwagę na rosnącą popularność oprogramowania open source pfSense. To firewall bazujący na wersji dystrybucyjnej FreeBSD. 

– Warto poza tym zainteresować się takimi rozwiązaniami jak Sophos UTM Home Edition czy Endian Firewall Community, które pracują na Raspberry Pi. Ich instalacja i zarządzanie nimi wymaga umiejętności technicznych, co jest szansą na dodatkowe przychody dla firm typu VAR – dodaje Adrian Ścibor, redaktor naczelny AVLab.pl.

Michał Przybylski inżynier wsparcia technicznego, Ever

Dobierając zasilacz awaryjny do domu, należy odpowiedzieć sobie na pytanie, jaki rodzaj urządzeń ma zabezpieczać oraz określić moc pobieraną przez ten sprzęt. W przypadku kiedy będzie to komputer, konsola, modem i router warto wybrać UPS-y, które oprócz podtrzymania zasilania zapewnią również ochronę przed długotrwałym obniżeniem napięcia – dzięki układowi automatycznej regulacji napięcia sieciowego AVR. Do zabezpieczenia większej liczby urządzeń z różnymi wtyczkami zasilającymi korzystniej jest wybrać jedno urządzenie, które wyposażono w różne typy gniazd zasilających. Dodatkowo, oprócz wymienionych wcześniej aspektów, ważna jest jeszcze kwestia czasu pracy zasilacza w trybie rezerwowym. W zdecydowanej większości przypadków przy znamionowym obciążeniu zasilacze pracują w granicach 3–5 minut. Jeżeli zależy nam na dłuższym czasie ich działania, możemy to uzyskać dzięki dodatkowym modułom bateryjnym. Natomiast do zapewnienia bezawaryjnej i bezprzerwowej pracy kotłów centralnego ogrzewania, kominków z płaszczem wodnym lub innych układów automatyki domowej stworzono zasilacze specjalnie do tego celu przeznaczone.

 

Mały UPS do zadań specjalnych

Utrata danych może być następstwem nie tylko włamania hakera, ale również przerw w dostawach prądu. Szczególnie niebezpieczne są miesiące letnie, kiedy najczęściej dochodzi do blackoutów. Również anomalie pogodowe, takie jak burze, silne porywy wiatru, prowadzą do zaniku napięcia, który czasami trwa kilkanaście godzin. Dlatego zasilacze awaryjne stanowią nieodzowny element wyposażenia biur, urzędów i centrów danych, ale także mieszkań. A jeszcze do niedawna wydawało się, że UPS-y znikną z domów, głównie za sprawą mobilnej rewolucji, która sprawiła, że konsumenci odwrócili się od desktopów. Jednak producenci zasilaczy awaryjnych szybko znaleźli nowe zastosowania urządzeń w warunkach domowych. UPS-y sprawdzają się też w realizacji nietypowych zadań, takich jak podtrzymanie działania automatyki pieca CO, drogiego sprzętu elektronicznego, pomp basenowych lub instalacji smart home. 

– Obserwujemy nasilający się trend zainteresowania zabezpieczaniem urządzeń domowych i co za tym idzie większą sprzedaż rozwiązań przeznaczonych do takich zastosowań – mówi Urszula Fijałkowska, Senior Partner Account Manager Poland & Baltics, Vertiv.

Sprzedawcy zasilaczy awaryjnych wykazują się sporą kreatywnością i urządzenia można spotkać w dość specyficznych miejscach. Urszula Fijałkowska miała okazję zobaczyć UPS-y podtrzymujące instalację elektrotechniczną zbiornika na mleko w gospodarstwie rolnym, a także podłączone do aparatu dostarczającego tlen choremu domownikowi. Urządzenia chronią też życie zwierząt domowych żyjących w terrariach i akwariach.

– Zwierzęta są często droższe niż sprzęt, dlatego ich właściciele chcą zapewnić nieprzerwane działanie lamp grzejących lub pomp oczyszczających. Kilkaset złotych przeznaczonych na UPS w takiej sytuacji nie wydaje się dużym wydatkiem – mówi Grzegorz Kostek, Electrical Channel Sales Manager, Secure Power w Schneider Electric.

O ile UPS-y trafiają pod strzechy, o tyle popyt na listwy antyprzepięciowe jest daleki od oczekiwań dostawców. Konsumenci wybierają ten typ akcesoriów, kierując się jedynie ceną.

– Jeśli użytkownikowi naprawdę zależy na ochronie sprzętu, powinien nabyć lepsze listwy i korzystać z nich przez długi czas. Do użytku domowego najbardziej polecamy listwy posiadające sześć gniazd elektrycznych i dwa gniazda USB. Co ważne, ubezpieczamy podłączony do listwy sprzęt o wartości od 50 tys. euro w górę – zapewnia Grzegorz Kostek.

Urszula Fijałkowska niewielkie zainteresowanie listwami antyprzepięciowymi tłumaczy wysoką funkcjonalnością małych zasilaczy awaryjnych. Ponadto gros klientów traktuje listwy wyłącznie jak przedłużacze, nie zdając sobie sprawy, że mają też inne funkcjonalności. 

Zdaniem integratora

Karol Labe, właściciel Miecz Net

W ciągu ostatnich trzech lat odnotowaliśmy niewielki wzrost sprzedaży antywirusów użytkownikom domowym, aczkolwiek nie jest tak wysoki jak wcześniej. Klienci przy wyborze oprogramowania antywirusowego kierują się zaufaniem do konkretnej marki, a także ceną. Natomiast ich wiedza dotycząca funkcji poszczególnych systemów pozostawia wiele do życzenia. Wprawdzie są użytkownicy, który przychodzą do nas po konkretne rozwiązania, służące do szyfrowania, czy po kompleksowe systemy zabezpieczające, ale stanowią oni mniejszość. Klienci indywidualni nie inwestują w bardziej złożone narzędzia, takie jak UTM, bowiem korzystają ze standardowych routerów. Niestety, często zabezpieczonych domyślnym loginem i hasłem. Niewielka wiedza użytkowników indywidualnych na temat bezpieczeństwa otwiera możliwości przed resellerami. Mogą odegrać ważną rolę, pod warunkiem, że dotrą do klientów, którzy nie zdecydują się na zakup antywirusa w sieciach handlowych.

 

 

Supermarkety i platformy internetowe rywalami

Lista usług oferowanych przez sklepy wielkopowierzchniowe cały czas się wydłuża. Obok personalizacji i konfigurowania systemu operacyjnego oraz podłączenia laptopa do sieci pojawia się też instalacja dodatkowej przeglądarki lub systemu antywirusowego kupionego w salonie. W podobnym kierunku zmierzają dostawcy internetu oraz usług chmurowych, którzy dostarczają usługę razem z urządzeniami i odpowiednimi zabezpieczeniami. 

Kluczem do sukcesu jest tworzenie platform, które będą zawierać kompleksową ofertę dla klienta końcowego oraz skuteczne wsparcie usług. Jedną z podstawowych części tej oferty powinny być rozwiązania ochronne – wyjaśnia Tomasz Florczuk, Software Manager w AB. 

Pewnego rodzaju szansą dla VAR-ów jest wyjście z zamkniętego kręgu IT, co pozwala uzyskać przewagę nad konkurentami próbującymi dotrzeć do klientów indywidualnych. Niemniej jednak to zadanie wymaga dodatkowych nakładów i czasu na zdobycie nowych umiejętności.

– Magnesem przyciągającym klientów będzie umiejętność stworzenia jednolitego systemu dla domowych urządzeń, takich jak sprzęt audio i wideo, smart home, monitoring, alarm, instalacja fotowoltaiczna, oświetlenie itp. Żadna sieć handlowa nie zaoferuje równie wielofunkcyjnego rozwiązania, a klienci często nie wiedzą, że taka integracja jest możliwa – mówi Grzegorz Budek, inżynier techniczny, Action Business Center w Actionie. 

Jednak największym wyzwaniem dla firm IT jest dotarcie do klienta, a następnie zainicjowanie dyskusji o ewentualnej współpracy. Niestety, nabywcy indywidualni sporadycznie korzystają z pośredników typu VAR, wolą kupić oprogramowanie lub sprzęt w sklepie internetowym bądź u dużego detalisty. Być może kłopoty z integracją i zabezpieczeniem szerokiej gamy rozwiązań spowodują, że zaczną szukać pomocy u fachowców.