Wiele zachodnich firm IT zdecydowało się wstrzymać swoją sprzedaż do Rosji po inwazji tego kraju na Ukrainę. W tym gronie znalazły się między innymi Apple, Samsung, HP, Dell Technologies i Ericsson. Z kolei chińscy giganci technologiczni nie zamierzają opuszczać rosyjskiego rynku. Wręcz przeciwnie, chcą wykorzystać okazję i zwiększyć swoją sprzedaż do chylącego się ku upadkowi mocarstwa militarnego, choć nie jest to mocarstwo gospodarcze. Rosja odpowiada za około 2 proc. światowych dostaw smartfonów oraz komputerów i tylko pod względem przychodów uzyskiwanych przez operatorów telekomunikacyjnych jest europejskim liderem.

Według analityków Counterpoint Research najwięcej smartfonów w Rosji sprzedaje Samsung, drugie miejsce zajmuje Xiaomi, zaś trzecie Apple. Również Counterpoint podaje, że chińskie firmy kontrolowały w zeszłym roku około 41 proc. rosyjskiego rynku smartfonów. Należą do nich Xiaomi i inne szybko rozwijające się marki: Honor Device i Realme Chongqing Mobile Telecommunications. Decyzja Apple o zawieszeniu sprzedaży potencjalnie pozwala przejąć chińskim konkurentom 14 proc. rynku.

Z kolei w segmencie komputerów, jak wynika z danych IDC, prymat należy do HP (21 proc.), a wiceliderem jest Lenovo, które także miało wstrzymać sprzedaż produktów do Rosji. Nawiasem mówiąc, decyzja ta wywołała oburzenie w chińskich mediach społecznościowych. Najmniej straci Dell, zajmujący szóste miejsce na rynku rosyjskim z udziałem 5 proc. I wreszcie w segmencie infrastruktury telekomunikacyjnej Huawei konkuruje z Ericssonem o kontrakty na budowę sieci 5G. Chińska firma buduje w Rosji sieci 5G i ma głębokie powiązania z rynkiem, na który weszła w latach 90-tych.

USA i ich sojusznicy nałożyli na Rosję oraz Białoruś szereg sankcji. Obejmują one między innymi zakaz eksportu do rosyjskiego sektora obronnego oraz złożone ograniczenia w eksporcie do Rosji produktów zagranicznych wytworzonych przy użyciu amerykańskiego sprzętu lub oprogramowania. Eksperci twierdzą, że przepisy zawierają ograniczenia dla niektórych urządzeń elektroniki użytkowej, takich jak komputery osobiste i telefony komórkowe, potencjalnie otwierając drzwi przed niektórymi chińskimi sprzedawcami, aby mogli czerpać zyski, jeśli pozostaną w Rosji, ale nie będzie to łatwe.

Zdaniem Taruna Pathaka, analityka z Counterpoint, mamy do czynienia z nowym otwarciem, ale chińskie firmy staną przed poważnymi przeszkodami utrudniającymi zwiększenie sprzedaży w Rosji. Do najważniejszych zalicza komplikacje związane z płatnościami z tytułu sankcji finansowych oraz ryzyko, nawet nieumyślne, wpadnięcia w konflikt ze zmieniającymi się i wysoce złożonymi kontrolami eksportu USA i ich sojuszników. „Firmy chińskie, tak jak wszystkie inne, nie chcą stawiać czoła niezapłaconym fakturom, dużym wyzwaniom logistycznym ani być narażone nawet pośrednio na sankcje, tym bardziej, że ta lista cały czas rośnie” – przyznaje Duncan Clark, prezes agencji doradztwa inwestycyjnego BDA China.

Sankcje zakazujące eksportu produktów wytwarzanych przy użyciu amerykańskiej technologii wzorowane są na tych, które Waszyngton z powodzeniem zastosował wobec Huawei w 2020 r. Według analityków Gavekal Dragonomics dla większości chińskich dostawców Rosja jest po prostu zbył małym rynkiem, aby ryzykować odcięcie od rynków rozwiniętych lub samoistnym nałożeniem sankcji. 2 marca br. chińska państwowa gazeta Global Times opublikowała na swojej stronie internetowej artykuł analizujący szanse, jakie pojawiły się przed chińskimi producentami smartfonów i samochodów w Rosji. Niedługo potem publikacja ta została usunięta. Analitycy zwracają uwagę, że Chinom nie musi zależeć na silnej Rosji. Pekin może czekać na przecenę rosyjskich aktywów, by przejmować tamtejszy rynek.