Komisja Europejska na początku stycznia 2010 r. „wyraziła wątpliwości”, czy rozdzielać rynek peeringu i tranzytu w Polsce. To odpowiedź na propozycję Urzędu Komunikacji Elektronicznej przedstawioną pod koniec 2009 r. Według UKE podział poprawiłby pozycję alternatywnych dostawców Internetu wobec największego gracza, czyli Telekomunikacji Polskiej. W opinii regulatora obecnie TP kontroluje rynek wymiany ruchu IP w Polsce. A konkretnie – słono sobie liczy za udostępnienie infrastruktury innym operatorom, którzy nie mogą się bez tego obejść. Zdaniem Komisji Europejskiej TP nie ma jednak dominującej pozycji na polskim rynku wymiany ruchu internetowego. Urzędnicy zwracają uwagę, że opłaty, które Telekomunikacja Polska pobiera od alternatywnych operatorów, maleją. Na ten sam argument powołują się zresztą przedstawiciele TP. – Ceny spadają, choć rynek wymiany ruchu wcale nie jest w tej chwili regulowany – dodają.

Komisja zdecydowała, że potrzebuje jeszcze dwóch miesięcy, by zbadać możliwość podziału. Polski regulator zamierza zrobić wszystko, by przekonać unijnych urzędników do swego projektu.

Duży może więcej

Według UKE rynek wymiany ruchu internetowego wymaga uregulowania, bo dzisiaj „TP może działać w oderwaniu od rynku tranzytowego i dowolnie kształtować ceny swoich usług”. – Wynika to z faktu, że TP oraz jej spółka zależna PTK Centertel kontrolują największą część rynku szerokopasmowego dostępu do Internetu (udział TP jest nieporównywalnie większy niż któregokolwiek innego polskiego operatora) – wyjaśnia Piotr Dziubak, rzecznik prasowy UKE.

O tym właśnie UKE starało się przekonać Komisję Europejską. – W uzasadnieniu projektu decyzji przytoczono m.in. dane dotyczące udziałów w detalicznym rynku dostępu szerokopasmowego oraz dane wskazujące wyraźny brak duplikacji infrastruktury teletransmisyjnej TP w Polsce (tak jest w przypadku 64 proc. powiatów zamieszkiwanych przez około 50 proc. ludności) – tłumaczą przedstawiciele UKE. Zdaniem UKE zbyt silna pozycja TP na rynku internetowym powoduje, że każdy operator, aby działać jako dostawca Internetu, bezwzględnie musi mieć dostęp do użytkowników końcowych sieci TP. Według regulatora oznacza to zanik wolnej konkurencji, bo operatorowi alternatywnemu bardziej zależy na dostępie do sieci TP niż odwrotnie. – Operatorzy alternatywni mogą korzystać z sieci TP przez usługę IP tranzyt (świadczoną przez operatorów zagranicznych), jednak większość polskich ISP używa bezpośredniego łącza z TP, choć jest kilkakrotnie droższe – mówi Piotr Dziubak.

Komisja Europejska stwierdziła, że UKE nie dostarczyło jej informacji, które w wystarczającym stopniu potwierdzałyby dominującą pozycję TP na polskim rynku wymiany ruchu internetowego. – Uważamy, że dane zawarte w notyfikowanych projektach wystarczająco dowodziły słuszności stanowiska UKE – twierdzi Piotr Dziubak. – Niemniej jednak w trakcie postępowania konsolidacyjnego przekazywaliśmy KE dodatkowe dane i wyjaśnienia. Więcej, kolejne informacje będziemy dosyłać w miarę potrzeby.

Regulatora nie dziwi, że Komisja Europejska ma wątpliwości, czy podział jest konieczny. Chodzi o to, że projekt decyzji Anny Streżyńskiej, prezesa UKE, dotyczy „skomplikowanej materii, która jeszcze nie była w unii regulowana”.

Podobnego zdania jest Arkadiusz Binder, prezes Krajowej Izby Komunikacji Ethernetowej, która skupia firmy zajmujące się świadczeniem usług internetowych. Jego zdaniem niechęć KE do odgórnego ustalania reguł na rynku wymiany ruchu internetowego wynika z tego, że sytuacja w Polsce jest wyjątkowa i nie można jej porównać z występującą na innych rynkach w Europie. Według szefa KIKE rynek wymiany ruchu IP trzeba jednak uporządkować.

Nie trzeba dzielić

W opinii Telekomunikacji Polskiej podział rynku w ogóle nie jest potrzebny.  Przedstawiciele spółki podkreślają, że opłaty pobierane przez TP od operatorów alternatywnych odzwierciedlają wysoką jakość świadczonych usług, Co więcej – opłaty te systematycznie spadają. UKE przyznaje, że tak jest, ale zwraca jednocześnie uwagę, że obniżane są nie tylko ceny TP, ale również innych operatorów. – Relacja między nimi wskazuje, że ceny TP są nadal kilkakrotnie wyższe niż konkurentów – zauważa Piotr Dziubak z UKE. – Nie należy się więc spodziewać, że w ciągu dwóch lat stawki pobierane przez TP zbliżą się do opłat pobieranych przez innych operatorów. W ocenie prezesa UKE obniżanie przez TP cen nie wskazuje, że na rynku nie ma barier wejścia, a on sam podąża w stronę efektywnej konkurencji – twierdzi Piotr Dziubak.

Innym powodem, dla którego w opinii przedstawicieli TP nie warto administracyjnie narzucać peeringu, jest umacnianie się pozycji alternatywnych operatorów. Przedstawiciele operatora wysuwają jeszcze jeden argument: polscy ISP traktują tranzyt jako substytut peeringu.

O dyskryminacji alternatywnych operatorów internetowych mówi się nie od dziś. Wystarczy odwołać się do sporu między Netią i TP, który zaczął się w 2008 r., kiedy Netia próbowała zmienić zasady korzystania z sieci TPNet i podpisać z TP umowę peeringową (pisaliśmy o tym w artykule „I bądź tu Salomonem…” w numerze 18/2009 CRN Polska). TP nie zgodziła się i spór trafił do UKE. Regulator zaproponował kilka rozwiązań: wprowadzenie zasady niedyskryminacji, ustalenie maksymalnych opłat za dostęp do sieci, przymusowy bezpłatny peering między większymi operatorami lub wręcz dla wszystkich dostawców Internetu. Według przedstawicieli Netii spór z TP był przyczynkiem do opracowania projektu decyzji. Sprawa nadal jest w zawieszeniu i nie wiadomo, czy dojdzie do porozumienia. – Czekamy w tej chwili na dalszy rozwój wypadków – mówi Karol Wieczorek, kierownik ds. Komunikacji Korporacyjnej Netii.

Komisja zdecyduje

UKE zamierza wykorzystać wszystkie możliwości, by w ciągu dwóch miesięcy (tyle KE dała sobie na opracowanie ostatecznej opinii o podziale) przekonać unijnych urzędników do swojego stanowiska. Jeżeli KE mimo wszystko zdecyduje, że podział nie jest konieczny, niewiele da się zrobić. Według prawa telekomunikacyjnego: „w przypadku otrzymania […] wezwania Komisji Europejskiej do wycofania projektu rozstrzygnięcia, prezes UKE uwzględnia stanowisko KE i umarza postępowanie”.

Urzędowi pozostanie wtedy jedynie zaskarżyć decyzję KE do Europejskiego Trybunału Konstytucyjnego. Polski regulator jednak ma nadzieję, że KE da się przekonać i zezwoli na podział rynku. Tuż po komunikacie Komisji, UKE przesłało do Brukseli list, w którym wyraziło „poważne zaniepokojenie faktem, że w trakcie postępowania notyfikacyjnego KE publicznie wygłasza opinie, które mogą przesądzać o jego wyniku”.

Arkadiusz Binder

prezes Krajowej Izby Komunikacji Ethernetowej

Aktualny brak regulacji rynku wymiany ruchu IP powoduje, że małe firmy świadczące usługi związane z Internetem rezygnują z utrzymywania infrastruktury internetowej w Polsce i wyprowadzają serwery za granicę. Peering dla firm zagranicznych jest bowiem tańszy niż dla polskich. Ruch nie musi przechodzić przez zagraniczne punkty i wracać do Polski. Naszym zdaniem taka sytuacja powoduje, że następuje odpływ infrastruktury hostingowej z Polski, na czym Skarb Państwa traci. Nasz rynek jest specyficzny ze względu na dominację TP, dlatego wymaga regulacji. Komisji Europejskiej trudno to zrozumieć, bo nie można porównać sytuacji w Polsce z jakimkolwiek innym krajem UE. Za granicą kilku silnych operatorów potrafiło porozumieć się w kwestii współpracy. U nas jest dość duże rozdrobnienie. Na dodatek występuje duża dysproporcja między największymi operatorami a mniejszymi firmami. Zatem skutecznym sposobem przejmowania rynku przez kilku dużych graczy – zwłaszcza takich jak TP – jest selektywna dyskryminacja mniejszych firm przez uniemożliwienie sprawiedliwej i taniej wymiany ruchu.

Co do samego projektu decyzji – braliśmy udział w konsultacjach na jego temat. Został napisany doskonale, sami lepiej byśmy tego nie zrobili. Mieliśmy do niego jedynie kilka uwag o charakterze pomocniczym.

Maciej Rogalski

dyrektor Pionu Współpracy Regulacyjnej Grupy TP

Architektura sieci TP gwarantuje wyższą niezawodność świadczenia usług niż sieci operatorów zagranicznych, na co zwraca uwagę sam regulator. Wyższa niezawodność wiąże się jednak z większymi kosztami świadczenia usług, a tym samym – wyższymi opłatami. Stosowane przez TP ceny usług przesyłu ruchu internetowego systematycznie spadają, mimo braku regulacji. Zostało to zauważone również przez Komisję Europejską w opinii do planów regulacyjnych UKE. Naszym zdaniem regulacja tego segmentu rynku nie jest konieczna. W żadnym kraju się jej nie stosuje. Peering nie jest wprowadzany drogą administracyjną – jest on wynikiem dobrowolnych umów zainteresowanych stron, kiedy każda z nich widzi w nim korzyść.

W naszej ocenie interesy operatorów alternatywnych są już gwarantowane przez inne regulacje, zwłaszcza BSA. W ostatnich latach, na co wskazują także raporty UKE, konkurencja na detalicznym rynku dostępu do Internetu bardzo się wzmogła, a udział TP znacznie się zmniejszył. To efekt działań prezesa UKE nie związanych z peeringiem.

Jeżeli chodzi o planowany przez regulatora podział rynku przesyłu ruchu internetowego, to, jak wskazała Komisja Europejska, musi on odpowiadać regułom wyznaczania rynków właściwych, w szczególności uwzględniać tzw. substytucyjność usług. Sytuacja na rynku polskim wskazuje, że operatorzy alternatywni traktują usługę tranzytu jak substytut peeringu. Z tych względów nie powinny to być dwa odrębne rynki, ale jeden. Na tak zdefiniowanym rynku pozycja TP jest jednak nieznaczna.