Krzysztof W., współwłaściciel spółki Apollo, trafił za kratki na początku lipca 2008 r. Według Centralnego Biura Antykorupcyjnego miał przywłaszczyć sobie ponad 400 tys. zł ze środków unijnych przeznaczonych na dopłaty do szkoleń. W jaki sposób? Od 2005 r., jak utrzymuje CBA, pobierał haracz od specjalistów prowadzących kursy (dotyczące oprogramowania). Według funkcjonariuszy CBA stawka wynosiła 30 proc. wynagrodzenia każdego ze szkoleniowców. Aresztowanie właściciela Apollo wpędziło spółkę w kłopoty. Towarzystwa ubezpieczeniowe Atradius i Euler Hermes przestały ubezpieczać kredyty kupieckie spółki u dystrybutorów. Reseller został odcięty od źródeł zaopatrzenia. Zarząd Apollo wierzy jednak, że uda mu się wyciągnąć firmę z tarapatów i utrzyma się ona na rynku. Dostawcy życzą spółce jak najlepiej.

Gorący lipiec

Zaledwie po kilku dniach od zatrzymania przez CBA (początek lipca 2008 r.) Krzysztof W. wyszedł na wolność za kaucją (50 tys. zł). Pod koniec lipca ponownie trafił do więzienia. Krakowska prokuratura złożyła zażalenie na decyzję sądu rejonowego, który umożliwił Krzysztofowi W. wyjście za poręczeniem. Sąd okręgowy przychylił się do opinii prokuratury i uznał, że właściciel krakowskiej spółki musi przebywać w areszcie 'dla dobra śledztwa’. Tak więc przedsiębiorca w ciągu zaledwie miesiąca został dwukrotnie aresztowany w związku z tą samą sprawą.
Kłopoty Krzysztofa W. wywołały w jego firmie lawinę zdarzeń. Mimo dobrej – jak twierdzą przedstawiciele zarządu Apollo – kondycji finansowej spółki większość wierzycieli natychmiast zażądała zwrotu należności. Natomiast towarzystwa ubezpieczeniowe Atradius i Euler Hermes zablokowały możliwość dokonywania zakupów u dystrybutorów. Członkowie zarządu firmy, Dariusz Słuszniak i Rafał Dębosz, zrezygnowali ze swoich funkcji. Mówią, że chcieli odciąć się od problemów Krzysztofa W., które zaczęto utożsamiać z firmą, a co za tym idzie, z zarządem.
Tuż przed ustąpieniem ze swoich stanowisk członkowie zarządu złożyli wniosek o upadłość. Powodem było zablokowanie praktycznie wszystkich linii kredytowych firmy. Wniosek jednak został odrzucony przez sąd ze względu na braki formalne. Wkrótce okazało się, że był to szczęśliwy zbieg okoliczności. Członkowie zarządu twierdzą, że gdy składali wniosek do sądu nie mieli dysków twardych (zabrało je CBA), na których znajdowały się wszystkie informacje o stanie finansowym firmy. Gdy odzyskano do nich dostęp, okazało się, że sytuacja nie jest tak zła, jak wyglądało to na pierwszy rzut oka, w momencie wystąpienia do sądu o bankructwo. Dariusz Słuszniak i Rafał Dębosz postanowili wrócić na swoje stanowiska. Współwłaściciel firmy (mający w niej jeden udział) dysponuje odpowiednim pełnomocnictwem, i powołał ich z powrotem do zarządu.

Właściciel nie równa się firma

Zarząd stoi obecnie przed trudnym zadaniem – musi odbudować zaufanie ubezpieczycieli i dostawców. A konkretnie – przekonać ich, że 'unijne przekręty’ to osobista sprawa Krzysztofa W.
– Jak na razie podejrzenia dotyczą jedynie Krzysztofa W. Zatem jeżeli jakiekolwiek środki zostałyby przywłaszczone, to na pewno nie na rzecz spółki – argumentuje zarząd.

Czy sprawę Krzysztofa W. można jednak traktować w całkowitym oderwaniu od jego firmy? Od CBA usłyszeliśmy, że w aktywach Apollo brakuje 2,3 mln zł z 3,6 mln zł.
Delegatura CBA w Krakowie przeprowadza kontrolę wybranych projektów dofinansowywanych przez Europejski Fundusz Społeczny w ramach Sektorowego Programu Operacyjnego Rozwój Zasobów Ludzkich – wyjaśnia Piotr Kaczorek z Wydziału Komunikacji Społecznej Centralnego Biura Antykorupcyjnego. – Wykryliśmy nieprawidłowości dotyczące braków w aktywach spółki, o czym poinformujemy Urząd Kontroli Skarbowej i prokuraturę.
Jednak zdaniem członków zarządu informacje o brakach w aktywach są nieprawdziwe.
To nieporozumienie – tłumaczy Dariusz Słuszniak. – CBA zaczerpnęło informacje prawdopodobnie z naszego wniosku o upadłość. Przygotowaliśmy go na podstawie danych, które potem okazały się błędne. Nie mieliśmy prawidłowych, bo CBA zabrało nam dyski twarde.
Członek zarządu Apollo przyznaje, że po ponownym przeliczeniu aktywów okazało się wprawdzie, że brakuje części firmowych pieniędzy, ale są to nieporównywalnie mniejsze kwoty niż te, o których mówi CBA. Chodzi zaledwie o 300 tys. zł, nie zaś o ponad 2 mln zł. Co więcej aktywa spółki mają wynosić ponad 21 mln zł (stan na 30 czerwca 2008 r.), a nie niecałe 4 mln zł, jak wynikało z danych CBA.
Wszystko to przemawia za tym, że kondycja spółki jest w rzeczywistości dobra – mówią w Apollo. – W przeciwnym wypadku Apollo nie spłacałoby sukcesywnie swoich zobowiązań, które powstały w okresie blokady. Także kredyty kupieckie firmy nie zostałoby odblokowane przez Atradiusa i Euler Hermesa. A to oznacza wznowienie dokonywania zakupów u dystrybutorów. Sprawdzamy z prawnikami, czy CBA mogło podać informację o brakach w aktywach spółki do wiadomości publicznej, zwłaszcza gdy wartości były niezgodne z prawdą…

Według Apollo ruch w sklepie wprawdzie się zmniejszył,
ale o niektórych porach dnia jest nadal dość spory
(zdjęcia przesłane przez przedstawiciela Apollo).

Dajcie nam szansę

Od początku sierpnia Dariusz Słuszniak i Rafał Dębosz pracują nad przywróceniem – w ich opinii bezpodstawnie nadszarpniętego – zaufania do spółki. Twierdzą, że udało im się wynegocjować z ubezpieczycielami (Atradius i Euler Hermes) nowe warunki kredytowania zakupów u dystrybutorów.
Warunki te są bardzo korzystne i dają duże szanse na utrzymanie sald na sensownym poziomie – podkreśla Dariusz Słuszniak.
Sami ubezpieczyciele jednak nie chcą tego potwierdzić – utrzymują, że sprawa jest delikatna, że negocjacje się zakończyły, nie chcą także ujawnić ewentualnego wyniku rozmów.
W tej chwili trwają rozmowy z wierzycielami, którzy jednocześnie są dostawcami Apollo – mówi enigmatycznie przedstawiciel Atradiusa. – Podjęte zostały także działania, których celem jest restrukturyzacja spółki.
Reprezentant Atradiusa podziela zdanie zarządu Apollo na temat konieczności oddzielenia sprawy właściciela spółki od jej działalności. W jego opinii bankructwo Apollo nie leży w interesie ani wierzycieli, ani ubezpieczycieli.
Zarząd Apollo podkreśla, że w dogadywaniu się z ubezpieczycielami bardzo pomaga im dobra wola dystrybutorów.
Zwłaszcza AB, które o nas bardzo mocno walczyło – mówi Dariusz Słuszniak.

Trzymają kciuki

Na razie Apollo może kupować u dystrybutorów za gotówkę. Dystrybutorzy zapewniają, że wznowią linie kredytowe dla Apollo, gdy tylko pozwolą im na to ubezpieczyciele. W połowie sierpnia jeszcze nie otrzymali od nich takiego sygnału – choć czekali na to z niecierpliwością. Wszyscy zgodnie uważają, że ogromną szkodą dla branży byłoby, gdyby taka firma jak Apollo zniknęła z rynku.
Wierzymy, że Apollo wyjdzie na prostą – mówi Łukasz Dziergwa, który współpracuje z Apollo z ramienia AB. – Zarząd rozmawia z firmami ubezpieczeniowymi. Są plany i trwają rozsądne negocjacje. Nie zamierzamy w żadnym wypadku przeszkadzać Apollo w dalszym funkcjonowaniu.
Powodzenia 'z całego serca’ życzy też Apollo Karol Dudij, dyrektor
handlowy Actionu. Jego zdaniem reseller miał zawsze renomę i dobrą pozycję na rynku. Dystrybutor nie miał nigdy kłopotów z tym odbiorcą. Teraz Apollo spłaca zadłużenie wobec Actionu i gdy tylko ubezpieczyciel zezwoli na kontynuację sprzedaży na kredyt, Apollo będzie znów mogło robić zakupy u warszawskiego dystrybutora.
Podobnie myślą w eD’systemie, który ma siedzibę w Krakowie. Leszek Wnuk, dyrektor handlowy polskiego oddziału czeskiej firmy dystrybucyjnej, obiecuje, że gdy tylko ubezpieczyciele uznają, że można kontynuować współpracę z Apollo, na pewno do niej wróci.
W momencie oddawania tekstu do druku dowiedzieliśmy się w Apollo, że tak się właśnie stało.

Tak jak bestcom?

Dystrybutorzy są pełni sympatii dla Apollo. Jednak nie ukrywają, że chcą zachować ostrożność. Nauczyło ich tego doświadczenie.
Praktycznie wszyscy nasi rozmówcy doszukują się analogii z historią Bestcomu sprzed ponad dwóch lat. Właściciele chcieli reaktywować firmę, ale bezskutecznie. Jej miejsce
na rynku szybko zajęły Divicom i Open-IT.
Zdaję sobie sprawę, że można porównywać oba przypadki – mówi Dariusz Słuszniak. – Jednak tylko do pewnego stopnia. Jeśli chodzi o Bestcom, to w tym przypadku aresztowano właścicieli firmy, którzy stanowili jednocześnie zarząd. Apollo to jednak inna para kaloszy. Właściciel jest wprawdzie w tarapatach, ale firma ma zarząd, który może ją dalej prowadzić. Co więcej, jak już mówiłem, źródło kłopotów nie tkwi w sytuacji finansowej spółki.
Zarzuty Centralnego Biura Antykorupcyjnego kierowane są pod adresem Krzysztofa W., który utożsamiany jest z Apollo. Zarząd spółki podkreśla, że właściciel już od kilku lat nie zasiada we władzach spółki. W firmie koordynował duże projekty, a także zarządzał funduszami marketingowymi. Reszta, czyli bieżąca sprzedaż, leżała w kompetencjach członków zarządu Apollo.

Dla CRN Polska mówi Dariusz Słuszniak, członek
zarządu spółki Apollo.
APOLLO NIE MOŻE PAŚĆ OFIARĄ
NIE SWOICH PROBLEMÓW

W trakcie zamieszania wokół firmy wszyscy partnerzy
i kontrahenci Apollo przyjęli co najmniej zachowawcze
podejście w kontaktach, a realny obraz sytuacji
przesłonił im strach przed utopieniem pieniędzy
w spółce. W jednej chwili – mimo dobrej kondycji
finansowej spółki – większość firm odwróciła się na
pięcie, stawiając wszystkie kredyty udzilone Apollo w stan wymagalności.
Ale to nie wszystko. Firmy ubezpieczeniowe Atradius i Euler
Hermes zablokowały możliwość dokonywania zakupów u dystrybutorów.
Na przebieg zdarzeń dodatkowo negatywnie wpływały widma
przypadków z przeszłości, które wydawały się być prawdopodobnym
scenariuszem dalszego rozwoju sytuacji. W całym zamieszaniu
zapomniano o zarządzie spółki, który ucierpiał w wyniku podejrzeń
rzuconych na Krzysztofa W.

W naszych działaniach z ostatnich tygodni najtrudniejsze okazało się
wznowienie zakupów, a tym samym utrzymanie odpowiednich obrotów
firmy, aby zaspokoić zobowiązania. Niewielu naszych dostawców
pojąło w porę, że odcięcie Apollo od dostaw może naprawdę
doprowadzić do bankructwa firmy w związku z brakiem możliwości
realizacji zamówień i zmniejszeniem wpływów do kasy. Na to wszystko
dodatkowo nałożył się trend – utrzymujący się od jakiegoś już czasu
w branży. Mówię o ogólnym spadku sprzedaży sprzętu IT. Ta tendencja
zmusiła niektóre firmy do zmiany polityki, czy wręcz do wycofania
się z niektórych rynków, czego przykładem jest Maxdata.
Krążą plotki, jakoby CBA dopatrzyło się braków o wartości 2,3 mln zł
w aktywach spółki, które oszacowano na 3,6 mln złotych. 'Informacja’
ta jednak nijak ma się do rzeczywistości, ponieważ jak wynika
z rocznego bilansu spółki sporządzonego na dzień 30 czerwca, aktywa
wycenione zostały na 21,5 mln zł, a nie 3,6 mln zł. Nikogo jednak
nie zastanowiło, że firma o obrotach rocznych grubo ponad 100 mln
musi przecież mieć aktywa większe niż 1,3 mln zł, które stanowią różnicę
kwot przedstawionych w plotce. Poza tym nikt nie zadał sobie
trudu, aby ustalić, o jakie aktywa w istocie chodzi.

W chwili obecnej udało się ustalić, że występują pewne braki w wysokości
do około 300 tys. zł. Jest to jednak kwota nieporównywalnie
niższa niż podawane w informacji kwoty.

Zarząd Apollo oraz pracownicy firmy są pełni wiary i optymizmu, że
spółka w szybkim tempie powróci do dawnej świetności. A tym samym
udowodni, że jest godnym zaufania partnerem handlowym.

Przyszłości nie zna nikt

Nie wiadomo, dlaczego właściciel Apollo przywłaszczył sobie – jak twierdzi CBA – pieniądze z unijnego programu. Zwłaszcza że jego firma nie miała problemów z wywiązywaniem się ze zobowiązań finansowych. Sprawa jest również dziwna, o tyle że Krzysztof W. cieszy się w branży opinią 'człowieka rozsądnego’.
Aż trudno uwierzyć w to, co się stało – mówią przedstawiciele firm, znający Krzysztofa W.
Po Krakowie krąży wiele plotek na temat powodów postępowania Krzysztofa W. Z półsłówek można jedynie wywnioskować, że jeśli to zrobił, to wiadomo: 'duże i łatwe pieniądze mogą skusić nawet świętego’. Żaden z naszych rozmówców nie chce się wypowiadać na ten temat. Nawet konkurenci wolą powstrzymać się od komentarzy i nie dzielić się niesprawdzonymi informacjami, które – w ich mniemaniu – mogłyby zaszkodzić przedsiębiorcy.
Chcielibyśmy, żeby sprawa się wyjaśniła i żeby Krzysztof wykaraskał się z kłopotów – mówią dostawcy i konkurenci.
Czas pokaże, czy spółka Apollo
będzie dalej funkcjonować, jak by chciał tego zarząd firmy. Według naszych nieoficjalnych informacji ruch w krakowskim sklepie Apollo na Budryka zmniejszył się. Mniej jest dostaw od dystrybutorów – choć ich częstotliwość i liczba, jak zapewniają przedstawiciele Apollo, wraca do normy po dogadaniu się resellera z ubezpieczycielami.
W Apollo podkreślają, że mniejsza liczba klientów wynika nie tyle z zamieszania wokół spółki, ile po prostu z faktu, że trzeci kwartał jest tradycyjnie słaby i to dla wszystkich firm z branży. Właśnie m.in. z powodu słabej sprzedaży w wakacje miały się utworzyć zatory płatnicze i zaległości wobec dystrybutorów, które teraz Apollo stara się uregulować. Jednak jest to rodzaj błędnego koła. Mając utrudnione zakupy u dostawców, Apollo nie może sprzedać tyle towaru, ile by mogło w zwykłych okolicznościach. Zatem jego przychody się obniżyły.
Przypomnijmy, że Apollo istnieje od 1998 r. W tej chwili ma, nie licząc krakowskiej centrali, sześć oddziałów. Oprócz sprzedaży sprzętu IT (m.in. komputerów marki Sigma Komputers) Apollo świadczy także usługi, m.in. instalacji sieci komputerowych i okablowania strukturalnego, łączy telefonicznych, serwerów i centrów danych, prowadzi też serwis sprzętu on-site oraz outsourcing z zakresu IT. Obroty firmy są szacowane na grubo ponad 100 mln zł.