Gina Raimondo, nowa sekretarz w Departamencie Handlu Stanów Zjednoczonych, wlała nadzieję w serca producentów z Państwa Środka, oznajmiając, że zamierza dokładnie przyjrzeć się karom nałożonym na Huawei oraz inne chińskie firmy. Jednak niedługo potem poinformowała, iż nie dostrzega jakichkolwiek powodów, dla których Huawei oraz inni dostawcy z Chin, mieliby zniknąć z powstałej w 2019 r. czarnej listy. To oznacza ni mniej, ni więcej, ale ciąg dalszy kłopotów chińskiego giganta technologicznego.

A kłopoty są spore, bo – jak szacują analitycy z „The Wall Street Journal” – w IV kwartale 2020 r. sprzedaż chińskiego koncernu skurczyła się w ujęciu rocznym aż o 11,2 proc., do kwoty 220,1 mld juanów, czyli około 33,6 mld dol. Huawei w oficjalnym komunikacie informuje, że w całym 2020 r. roku przychody w sumie wzrosły o 3,8 proc. i wyniosły 891,4 mld juanów, co jest w dużej mierze zasługą dobrych wyników uzyskanych w pierwszych miesiącach ubiegłego roku. Jednakże nie zmienia to faktu, że był to jeden z najwolniejszych wzrostów w całej historii firmy. Swoją drogą szefowie koncernu nie próbują tym razem zaklinać rzeczywistości. Jak mówił Ken Hu, jeden z trzech wiceprezesów Huawei, podczas konferencji prasowej odbywającej się w siedzibie firmy w Shenzhen: „Ograniczenia dostaw wywarły ogromny wpływ na naszą sytuację na rynku smartfonów. Uważamy, że skierowane przeciwko nam działania są niesprawiedliwe i spowodowały wiele szkód”.

Najnowsze dane, mimo ogólnego 3,8-procentowego „plusa”, rzeczywiście potwierdzają, że trwająca już od kilku lat kampania prowadzona przez USA, mająca na celu zdławienie biznesu Huawei, zaczyna przynosić rezultaty. W ubiegłym roku przychody Huawei spadły w każdym większym regionie świata, z wyjątkiem Chin. Sankcje zahamowały dynamikę wzrostu w podstawowym obszarze działalności koncernu, czyli na rynku infrastruktury telekomunikacyjnej. Firma musiała się pogodzić ze spadkiem popytu na smartfony, choć słabsze wyniki w tym segmencie rynku zrekompensowały rosnące wpływy ze sprzedaży laptopów, inteligentnych zegarków i innej elektroniki użytkowej.

Co ważne, Stany Zjednoczone od połowy września 2020 r. skutecznie zablokowały sprzedaż półprzewodników do Huawei, odcinając producenta od krytycznych dostaw. Szefowie chińskiej firmy przyznają, że akcja zainicjowana przez administrację Donalda Trumpa zmusiła ich do sięgnięcia po komponenty przechowywane w magazynach. Nie jest jasne, na jak długo wystarczą zapasy, tym bardziej, że kierownictwo koncernu nie podało dokładnego harmonogramu. Większość analityków uważa, że rezerwy Huawei skończą się jeszcze w tym roku, choć w przypadku infrastruktury telekomunikacyjnej mogą one wystarczyć na nieco dłużej, bowiem ten segment nie jest bardzo mocno uzależniony od najnowocześniejszych chipów. Paul Triolo, analityk w firmie konsultingowej Eurasia Group, zaznacza, że liczba wykorzystywanych półprzewodników potrzebnych do produkcji urządzeń konsumenckich jest znacznie większa aniżeli w przypadku układów scalonych stacji bazowych.

To właśnie spadek sprzedaży smartfonów jest najbardziej widocznym sygnałem, że amerykańskie sankcje działają. Telefony komórkowe Huawei od kilku lat znajdowały się na fali wznoszącej. Konsumentów z Azji i Europy przyciągały zaawansowana technologia i przystępne ceny. Smartfony Huawei były przez krótką chwilę najpopularniejszą marką na świecie, głównie dzięki zakupom dokonywanym przez Chińczyków. To już jednak historia. W listopadzie firma poinformowała o sprzedaży marki Honor konsorcjum Shenzhen Zhixin New Information Technology. Zdaniem wielu ekspertów był to jedyny sposób, aby uratować tę część biznesu.

Amerykańscy urzędnicy pod rządami Trumpa rozpoczęli globalną kampanię mającą na celu zablokowanie sprzedaży technologii 5G sprzymierzonym krajom. Huawei wielokrotnie zaprzeczał zarzutom. Natomiast pod koniec marca holenderski dziennik „De Volkskrant” dotarł do poufnego raportu KPN. Operator zlecił dekadę temu audyt swojej marki Telfort, która korzystała z infrastruktury Huawei. Opublikowane dane mogą budzić pewien niepokój. Stwierdzono na przykład, że Huawei miało dostęp do bazy danych, która umożliwiała przeglądanie, zmianę lub usuwanie danych klientów. Co gorsza, nikt nie kontrolował poczynań koncernu. Według „De Volkskrant” był on kilkakrotnie proszony przez HP, będącego integratorem rozwiązań, o zmianę lub zamknięcie dostępu, ale Huawei… nie odpowiedziało na te apele.

Artykuł powstał na podstawie materiałów z The Wall Street Journal.