Na piątkowej konferencji, która miała być odpowiedzią na spotkanie zorganizowane przez ZIPSEE w związku z kampanią „Nie płacę za pałace” (pisaliśmy o nim tutaj) przedstawiciele stowarzyszenia twórców argumentowali, że obciążenie smartfonów i tabletów opłatami reprograficznymi jest zasadne, bo „ostatnimi czasy stają się prawdziwym domowym centrum rozrywki” – jak to określił Krzysztof Lewandowski, dyrektor generalny ZAiKS-u. Zaznaczył, że organizacji chodzi o to, by twórcy mogli utrzymać się ze swej pracy, a każdy miesiąc bez aktualizacji listy urządzeń to są milionowe oszczędności dla firm zrzeszonych w ZIPSEE. 

Podkreślił, że finanse organizacji są przejrzyste, w przeciwieństwie do ZISPEE (związek firm zarzucał ZAiKS, że spore środki wydaje nie na wsparcie twórców, lecz inne rzeczy, jak wysokie pensje, zakupy nieruchomości).

Jak zaznaczył wiceprezes ZAiKS-u Marek Hojda, stowarzyszenie dostaje 12 proc. z opłat reprograficznych do podziału miedzy twórców, a resztę odprowadzają inne organizacje.

Dr hab. Dorota Sokołowska z poznańskiego UAM, autorka podręcznika dotyczącego opłat reprograficznych, wyjaśniała, że opłaty ponoszone przez producentów i importerów sprzętu są przewidziane w prawie autorskim, niezależnie od tego, czy obywatele korzystają z możliwości utrwalania utworów, jakie daje sprzęt.

Kompozytor Marek Kościkiewicz przywołał badania TNS OBOP z lipca 2014 r. wskazujące, że prawie co trzeci posiadacz telefonu komórkowego w Polsce ma na nim zapisaną muzykę. ZIPSEE argumentuje, że urządzenia mobilne nie służą przede wszystkim utrwalaniu utworów objętych prawem autorskim (a te działania ma rekompensować opłata reprograficzna od każdego urządzenia), lecz komunikacji, co potwierdzają badania Federacji Konsumentów.

Decyzja o rozszerzeniu listy urządzeń objętych opłatą reprograficzną o smartfony i tablety należy do ministra kultury i dziedzictwa narodowego.