Potężne problemy na rynku usług cyfrowych może wywołać procedowana w Parlamencie Europejskim reforma prawa autorskiego. Uderzy w polskie (i nie tylko) firmy, naukowców i internautów – alarmują przedstawiciele największych polskich związków przedsiębiorców z sektora ICT, cyfrowego oraz internetowego. Wspólnie apelują do polskich eurodeputowanych, by odrzucili projekt dyrektywy w sprawie prawa autorskiego w obecnym kształcie.  O wsparcie zwrócili się do premiera Morawieckiego.
 
Jak podkreślono we wspólnym liście – pod którym podpisali się Związek Przedsiębiorców i Pracodawców, Krajowa Izba Gospodarcza, Związek Pracodawców Technologii Cyfrowych Lewiatan, Związek Cyfrowa Polska, Fundacja Centrum Cyfrowe oraz Startup Poland – przyjęcie dyrektywy w sprawie prawa autorskiego negatywnie wpłynie na konkurencyjność całego sektora związanego z nowoczesnymi technologiami.

„Wszelkie próby sztucznego ograniczania dostępu do kontentu odbiją się na rozwoju innowacji” – podkreślono.
 

„Podatek od linków”

Błędem jest według nich pomysł wprowadzenia w art. 11 dyrektywy licencjonowania treści dostępnych online poprzez tzw. „podatek od linków”. Sprowadza on się do tego, że serwisy udostępniające linki do treści chronionych prawami autorskimi miałyby płacić ich twórcom czy np. wydawnictwom za zamieszczenie linka.

Sygnatariusze listu argumentują, że wydawcy są obecnie wystarczająco chronieni przez przepisy dotyczące praw autorskich. Dodatkowo doświadczenia krajów, w których wprowadzono takie regulacje, wskazują, że „płatne” linki nie są zamieszczane, co z kolei odcina internautów od dostępu do treści. Zaś autorzy takich publikacji tracą czytelników. Czyli korzyść mają żadną.

„Z doświadczeń niemieckich i hiszpańskich niezbicie wynika, że z ekonomicznego punktu widzenia koncepcja pobierania opłat za linkowanie nie ma sensu i nie przyniesie żadnych dochodów wydawcom, za to doprowadzi do zamknięcia wygodnych dla użytkowników dróg dotarcia do poszukiwanych informacji oraz ruiny małych, lokalnych i specjalistycznych wydawców, którzy polegają na agregatorach, social mediach i wyszukiwarkach jako źródłach ruchu generującego dochód z reklam” – tłumaczą organizacje.

Ostrzegają, że dyrektywa zagraża wolnej konkurencji, ponieważ tak sformułowane przepisy będą sprzyjać największym wydawcom – o ile można sobie wyobrazić umowę na „podatek od linków” z dużym podmiotem, który kontroluje powiedzmy setki tysięcy publikacji, to jest ryzyko, że mniejsi autorzy publikacji znikną z sieci.

„Zagrożona zostanie przyszłość mniejszych wydawnictw i inicjatyw dziennikarskich czy start-upów, którzy nie będą w stanie uzyskać wszystkich licencji – od dużych wydawców – niezbędnych do zaistnienia na rynku” – podkreślili sygnatariusze listu.

Dostawcy e-usług mają filtrować

Zastrzeżenia budzi też art. 13 dyrektywy, który wprowadza obowiązek filtrowania Internetu w celu ochrony praw autorskich, a także odpowiedzialność prawną dostawców usług internetowych za treści zamieszczenie przez ich użytkowników (obecnie odpowiadają za nie osoby czy podmioty zamieszczające treści, a nie serwis internetowy czy firma hostingowa).

Jak tłumaczą przedstawiciele przedsiębiorców, tak skonstruowane przepisy wywołają nieprzewidywalne szkody dla innowacyjnych przedsięwzięć funkcjonujących w sieci, a także całego rynku e-commerce.

Dostawcy usług w Internecie będą bowiem zobligowani do wprowadzenia specjalnych filtrów (co kosztuje) w celu uniknięcia grożących im konsekwencji za ewentualne naruszenie praw autorskich. Rzecz jasna nie ma gwarancji, że kontrola treści będzie działać idealnie i firma udostępniająca treści online nie poniesie konsekwencji za nieumyślne naruszenie czyichś praw autorskich. Ten problem będą mieli też dostawcy usług chmurowych.

Regulacja ta zdaniem sygnatariuszy uderzyłaby znów w najmniejsze podmioty.

„Można z góry założyć, że nadmierna ostrożność wydawców skutkowałaby wręcz cenzurą” – zauważono w liście.
 

Polskie centra R&D opustoszeją?

Z kolei proponowany kształt prawa autorskiego na Jednolitym Rynku Cyfrowym zgodnie z zapisami w art. 3 projektu dyrektywy zdaniem przedsiębiorców zagrozi zablokowaniem postępu w dziedzinie przepływu i wykorzystywania danych (text and data mining; TDM).

„Wprowadzenie wyjątku swobodnego praktykowania TDM tylko do przypadku niektórych badaczy, w szczególności uderzy w Polskę, która chętnie wybierana jest przez międzynarodowe koncerny do lokowania centrów R&D.” – przestrzegają organizacje branżowe.
 
Federacja Konsumentów również jest zaniepokojona możliwym ograniczeniem dostępu do informacji w sieci.