Minimalny podatek CIT zostanie odroczony o dwa lata – taką decyzję podjął rząd.

Krytykowana od dawna danina, wprowadzona w Polskim Ładzie, od 2022 r. miała oznaczać konieczność zapłaty przez spółkę podatku od przychodu (w wysokości 0,4 proc. rocznego obrotu), gdyby dochód do opodatkowania okazał się niższy od 1 proc. obrotu. Fiskus przekonywał, że w ten sposób dociśnie międzynarodowe korporacje i liczył na 2 mld zł wpływów. W praktyce tzw. minimalny CIT groził polskim firmom, także małym, oraz branżom, które cechuje stosunkowo niska rentowność, jak dystrybucja IT. Czy trzeba będzie uścić ten ekstra podatek czy też nie, miało okazać się w rocznym bilansie.

Rząd najpierw zawiesił tę daninę na br., a następnie nieco złagodził jego oblicze – w projekcie zmian limit dochodu podniesiono do 2 proc., odpuszczając także nowe obciążenie małym podatnikom (do 2 mln euro rocznego obrotu), zmodyfikowano również metodologię naliczania itd. Teraz zdecydowano, że tzw. minimalny CIT nie będzie obowiązywać w latach 2022 i 2023. Oznacza to, że – o ile nic się po drodze nie zmieni – po raz pierwszy nowy podatek trzeba będzie zapłacić za 2024 r., czyli w praktyce w 2025 r.

Organizacje przedsiębiorców popierają decyzję o zawieszeniu, ale nadal nie podoba im się pomysł wprowadzenia podatku.

„Docelowo instrument podatku minimalnego w przyjętej formie powinien zostać uchylony, ponieważ w praktyce obciążałby on przedsiębiorstwa niestosujące wątpliwych praktyk związanych z unikaniem opodatkowania, lecz notujące niską rentowność z czysto biznesowych przesłanek” – podkreśla Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich.

Jednocześnie przyznaje, że zawieszenie poboru podatku minimalnego przez kolejne dwa lata daje firmom większą przewidywalność sytuacji prawnej i obciążeń podatkowych w najbliższym czasie.