W ujawnionej w lutym notatce z narady dla izb skarbowych resort finansów poucza, że kontrola podatników to nie prewencja, tylko ma przynieść wpływy budżetowe. Grozi zwolnieniami w urzędach, które wykryją najmniej nieprawidłowości. Wymaga, by odsetek kontroli bez efektu był dużo niższy niż dotychczas.

Po fali krytyki i oburzenia ze strony biznesu ministerstwo najwyraźniej postanowiło wyciszyć emocje. Wyjaśnia, że celem kontroli podatkowych nie jest „doraźny cel fiskalny”, lecz sprawdzenie, czy dana firma albo osoba została właściwie wytypowana.

Ujęto to tak: „celem kontroli (…) jest sprawdzenie, czy szacowane ryzyko nieprawidłowości ma swoje potwierdzenie i wskazanie podatnikowi prawidłowości opodatkowania.” Czyli skarbówka sprawdza nie tyle podatników, co prawidłowość działania własnego systemu i przede wszystkim poucza. Takie rozwiązanie ma służyć temu, aby było jak najmniej kontroli tam, gdzie ryzyko nadużyć jest niewielkie.

Podczas debaty kierownictwa Ministerstwa Finansów, z Mateuszem Szczurkiem na czele, z szefami największych organizacji biznesu, zapowiedziano zmianę podejścia do podatnika i wsparcie w prowadzeniu działalności gospodarczej. 

Resort obiecuje ograniczenie działań wobec tych, którzy rozliczają się prawidłowo. Zapowiada wdrożenie rozwiązań służących obsłudze i wsparciu podatnika. „To jeden z priorytetów polskiego rządu” – stwierdzono w relacji z debaty. 

Rzeczone wsparcie mają zapewnić m.in. centra obsługi w urzędach skarbowych, stanowiska asystenta podatnika dla rozpoczynających działalność gospodarczą, koncentracja wyspecjalizowanych urzędów na dużych podatnikach o przychodach powyżej 3 mln euro. Zwiększono liczbę osób na infolinii Krajowej Informacji Podatkowej. Biura KIP mają zapewnić jednolitość interpretacji.