W ubiegłym roku sprzedano na świecie 220 tys. drukarek 3D o wartości 1,6 mld dolarów – szacuje Deloitte. Do 2020 r. nabywców może znaleźć nawet 8 mln sztuk tego sprzętu. Głównymi odbiorcami są firmy, ale wraz ze spadającymi cenami takich urządzeń będzie rosło wykorzystanie drukarek 3D wśród klientów indywidualnych.

Jak szacuje Deloitte, do 2017 r. na firmy przypadnie 90 proc. sprzedaży w ujęciu wartościowym i 95 proc. wydrukowanych przedmiotów. Do konsumentów trafi 70 proc. sprzedaży w ujęciu ilościowym, ale będą to przede wszystkim urządzenia o ograniczonej funkcjonalności. Barierą dla odbiorców indywidualnych są obecnie głównie wysokie koszty.

Amatorską drukarkę można kupić za 200–300 dol., ale w segmencie średnio zaawansowanych urządzeń ceny wynoszą od 1,5 do 5 tys. dol. Profesjonalne maszyny przemysłowe mogą kosztować nawet kilka milionów dolarów.

– Rynek druku 3D w Polsce zaczyna przeżywać boom. Bardzo dużo przedsiębiorstw wdraża tę technologię, jest olbrzymie zainteresowanie, mimo że rozwój rynku rozpoczął się niedawno, ok. czterech lat temu – mówi Rafał Tomasiak, prezes Zortraksa. Według niego Polska odpowiada za ok. 7–10 proc. rynku światowego druku 3D.

Na świecie druk 3D kilka lat wcześniej znalazł zastosowanie m.in. w przemyśle czy w studiach projektowych i architektonicznych. Przyspieszył tworzenie różnego rodzaju prototypów do zastosowań przemysłowych. Zastosowanie w kolejnych branżach. Jedną z nich jest medycyna. Wykorzystywany jest m.in. do tworzenia protez. Technologią tą interesuje się przemysł wytwórczy, firmy produkujące urządzenia elektryczne, sprzęt RTV AGD, branża motoryzacyjna, a także lotnictwo. Druk 3D zaczyna też wchodzić do przemysłu zbrojeniowego.