Trybunał Sprawiedliwości UE orzekł, że Komisja Europejska nie miała racji kwestionując w 2016 r. wprowadzenie podatku od handlu w Polsce. W efekcie pobór daniny został zawieszony. Rząd skierował jednak sprawę TSUE, który uznał, że KE "popełniła błąd", uznając że podatek może stanowić formę niedozwolonej pomocy publicznej dla niektórych podmiotów. Jej stanowisko wynikało z tego, że podatek obciąży dużych graczy – limit obrotów zwalniających z jego płacenia według ustawy z 2016 r. wynosi 17 mln zł miesięcznie. Obroty w kwocie 17 – 170 mln zł objęto podatkiem 0,8 proc., a ponad 170 mln zł – 1,4 proc. Te wciąż obowiązujące (choć pozostające w zawieszeniu do końca 2019 r.) przepisy obejmują tylko sprzedaż do konsumentów w stacjonarnych placówkach – podatek nie dotyczy e-handlu ani transakcji B2B. Nie obejmuje też franczyzy.

Orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości nie jest prawomocne – strony mogą się od niego odwołać, więc nie oznacza jeszcze, że podatek od handlu będzie pobierany od 2020 r.

Według ustawy podatek objąłby niektórych dużych detalistów handlujących elektroniką, ale niekoniecznie tych największych. Np. daniny uniknęliby w oparciu o obecne przepisy zarówno Media Markt jak i Media Expert. Mimo że obie marki generują ok. 4 mld zł rocznego obrotu, sklepy sieci są odrębnymi spółkami i ich sprzedaż nie zsumuje się w celu naliczenia podatku od handlu. W innej sytuacji jest jednak RTV Euro AGD, który – według szacunków money.pl sprzed 3 lat – mógłby liczyć się z daniną w wysokości ponad 40 mln zł rocznie, a Neonet – prawie 20 mln zł (są to jednak szacunki nie uwzględniające podziału na sprzedaż stacjonarną i internetową). Fiskus liczy w sumie na 1,5 mld zł rocznie z nowej daniny.