Podatek od usług cyfrowych chce wprowadzić Bruksela. Możliwe, że nastąpi to jeszcze w tym roku – informuje "Rzeczpospolita". Jego idea jest taka, że firmy świadczące usługi online, takie jak sprzedaż danych, związane z reklamą i pośrednictwem (sharing economy) będą płacić daninę tam, gdzie generują przychody, a nie tam, gdzie zarejestrowały działalność. Ma to zapobiec unikaniu opodatkowania w krajach UE przez amerykańskich gigantów, takich jak Google, Facebook czy Amazon.

Na początek, w okresie przejściowym, podatek ma wynosić 3 proc. obrotów. Zostaną nim objęte firmy generujące ponad 50 mln euro rocznych obrotów w UE lub 750 mln euro globalnie. Oznacza to, że jeśli polskie przedsiębiorstwo mieści się w tym progu, również zostanie opodatkowane. Np. świadcząc usługi cyfrowe we Francji czy Hiszpanii, odprowadzi daninę od obrotów uzyskanych w tych krajach lokalnemu fiskusowi (nawet gdy nie ma tam oddziału firmy). Polski resort finansów popiera to rozwiązanie. KE szacuje, że wszystkim krajom UE łącznie danina przyniesie 5 mld euro rocznie. Ile z tego może przypaść naszemu fiskusowi, na razie nie wiadomo.

Model docelowy podatku według projektu zakłada istnienie tzw. "wirtualnego zakładu zagranicznego". Firmy prowadzące "znaczącą działalność cyfrową" w danym kraju, np. posiadające co najmniej 100 tys. użytkowników lub 3 tys. umów handlowych, mają płacić lokalnie podatek dochodowy od sprzedanych usług.