Pirackie oprogramowanie, które jest plagą na rynku konsumenckim, psuje biznes uczciwym przedsiębiorcom także na rynku zamówień publicznych – wynika z ustaleń Lewiatana. Związek zauważa, że nielicencjonowane kopie w przetargach są oferowane z podrobionymi etykietami albo certyfikatami, mającymi świadczyć o ich autentyczności. Wystosował w tej sprawie już w ub.r. list do prezesa Urzędu Zamówień Publicznych. Przytacza w nim ujawnione typowe scenariusze nietypowych praktyk. 

Np. w przypadku dostawy komputerów z zainstalowanym oprogramowaniem sprzęt może przyjechać do zamawiającego z pirackim software’m. Jednakże certyfikaty i etykiety na pudełkach, sprzęcie i innych elementach urządzeń mają wzbudzić w użytkownikach przekonanie, że wszystko jest legalne.”Często okazuje się, że kody wydrukowane na takich certyfikatach były już kiedyś aktywowane lub używane przez inne podmioty albo pochodzą z kradzieży” – stwierdza Lewiatan.

Inne stosowane przy dystrybucji nielegalnych programów w zamówieniach publicznych metody, które powinny wzbudzić podejrzenie, to dostawa oprogramowania na USB i płytach DVD oraz dostawa kodów aktywacyjnych e-mailem lub w formie tabel (w formacie cyfrowym lub na papierze). Lewiatan zauważa, że do elektronicznej dystrybucji kodów są uprawnione tylko wybrane przez producentów podmioty. Związek zwraca także uwagę, że na rynku krążą podrobione etykiety i certyfikaty autentyczności, które tylko specjalista może odróżnić od oryginałów.

Lewiatan zaproponował UZP, aby w zamówieniach publicznych wymagano od dostawców oświadczeń, iż oferują legalne kopie programów i certyfikaty oraz że są świadomi konsekwencji złamania prawa. Odpowiednie zapisy powinny zdaniem związku znaleźć się również w umowach z dostawcami. Według proponowanego zapisu zamawiający mógłby zwrócić się do producenta oprogramowania o weryfikację legalności certyfikatów i etykiet.


Są rekomendacje UZP, potrzebny następny krok

Urząd Zamówień Publicznych umieścił na swoich stronach rekomendacje dotyczące postępowania przetargowego instytucji publicznych w kontekście oprogramowania komputerowego – od oświadczenia dostawców o legalności oferowanego oprogramowania, po możliwość weryfikacji przez instytucje państwowe jego autentyczności u producentów. 

„Ryzyko nakłaniania do zakupu nielegalnego oprogramowania dotyczy także instytucji państwowych. To bardzo niepokojące. Następnym krokiem powinno być wypracowanie i wprowadzenie rozwiązań prawnych, które będą chronić administrację przed poważnym ryzykiem prawnym, zagrożeniem bezpieczeństwa IT, finansowym i wizerunkowym, związanymi z korzystaniem z nielegalnego oprogramowania” – komentuje Bartłomiej Witucki, przedstawiciel BSA | The Software Alliance w Polsce.

BSA zauważa, że duża ilość oferowanego w Internecie nielegalnego oprogramowania, w szczególności na aukcjach internetowych, nadal jest nadal poważnym problemem. 

W marcu br. Microsoft poinformował o testowych zakupach oprogramowania na portalach sprzedażowych. Wyniki okazały się porażające – na 100 dokonanych zakupów 100 proc. zamówionych programów okazała się nielegalna. Co istotne, większość sprzedających oferowała nie pojedyncze sztuki, a kilkaset kopii w ramach jednej oferty. 

Pod koniec marca olsztyńska policja zlikwidowała nielegalny biznes – wpadli sprzedawcy, którzy handlowali na aukcjach pirackim oprogramowaniem. Jego całkowita wartość została wstępnie oszacowana na blisko 3 mln zł. Nabywców były tysiące.