Kolejny raz powrócił temat Pegasusa – oprogramowania szpiegowskiego izraelskiej firmy NSO, które jest wykorzystywane przez rządy różnych krajów. Co do zasady jest przeznaczone dla organów ścigania i wojska. Prawdopodobnie korzysta z niego także CBA. Dwa lata temu TVN24 ustaliła, że biuro antykorupcyjne kupiło licencję na cyfrowego szpiega, płacąc 25 mln zł.

Forbidden Stories, francuska organizacja pozarządowa, dotarła do listy 50 tys. numerów na świecie, które mogły stać się celem Pegasusa. Wykaz ten niekoniecznie jest kompletny. Mówi się jak na razie o 1 tys. potwierdzonych przypadków. Z trojana miały korzystać służby 10 państw (na liście nie ma Polski).

Program, który może zagnieździć się w smartfonach z systemem Android oraz iOS, miał być narzędziem ułatwiającym służbom inwigilację groźnych przestępców, jednak – jak ostatnio odkryto – na liście celów znaleźli się także ludzie, którzy nie mieli konfliktów z prawem, jak niezależni działacze czy dziennikarze.

Pegasus może niepostrzeżenie dostać się do systemu (bez interakcji użytkownika), np. dzięki wysłanej wiadomości, jak i z niego zniknąć w sposób trudny do wykrycia. Pozwala na podsłuchiwanie rozmów, przejęcie obrazu z kamery, śledzenie korespondencji na komunikatorach, ściąganie zawartości telefonu (wiadomości, kontakty, zdjęcia),

Eksperci podkreślają przy tym, że izraelski program jest zbyt drogi, aby stosowano go na masową skalę.

Amnesty International udostępniło narzędzie MVT (Mobile Veryfication Toolkit), które jak zapewniono ma umożliwić wykrycie infekcji Pegasusem, skanując kopię zapasową telefonu. Na stronie znajduje się instrukcja obsługi.