Zdaniem GoDealla (serwis gromadzący zniżkowe oferty z różnych witryn) trend wskazujący wzrost znaczenia serwisów kuponowych w e-commerce zwiastuje sukces amerykańskiego portalu RetailMeNot, który powstał 4 lata temu. W 2012 r. wygenerował 150 mln dol. przychodów (8 i pół raza więcej niż 2 lata wcześniej). Według GoDealla w ub.r. 79 proc. amerykańskich konsumentów robiło zakupy z kuponami.

Zdaniem GoDealla podobnych serwisów będzie przybywać, a w Polsce jest spory potencjał w tym segmencie. Na naszym rynku serwisy kuponowe działają w modelu prowizyjnym, współpracując z sieciami afiliacyjnymi. Przekierowują klientów na stronę e-sklepu, gdzie można zrobić zakupy wpisując kod uprawniający do zniżki. Za każdą transakcję naliczana jest prowizja (od 1-10 proc. w zależności od kategorii). Potencjalny klient, klikając w znaleziony kupon rabatowy, podczas przejścia na witrynę sprzedawcy pozostawia “ciasteczko”, które jest podstawą do naliczenia prowizji pośrednikowi. “Ciasteczko” z reguły trwa od 30 do 60 dni, i jeśli w tym czasie klient dokona zakupu (i nie nadpisze ciasteczka innego pośrednika) zostanie naliczona należna prowizja.

– Konwersja sprzedaży u wydawców rabatowych jest bardzo wysoka, kilkukrotnie wyższa niż u pozostałych, bo kodów szukają użytkownicy już zdecydowani na zakup – przekonuje Ewa Dudek, CEO WebePartners.pl. „Z miesiąca na miesiąc widoczne są wyraźne wzrosty sprzedaży generowane przez witryny kuponowe. Boom rozpoczął się w trzecim kwartale 2012 roku.” – twierdzi polski oddział Tradedoubler.

GoDealla zauważa jednak, że na tym rynku wiele zależy od polityki Google’a, bo 90 proc. ruchu pochodzi z wyszukiwarki. Przychody serwisów gromadzących kupony rabatowe (oraz korzyści e-sklepów, które z nimi współpracują) są uzależnione od miejsc w wynikach wyszukiwania na poszczególne frazy. Najbardziej dochodowe wyrażenia według GoDealla to te składające się z 2-3 układów słów, np. kod rabatowy + nazwa sklepu lub kupon + sklep. Każdorazowa zmiana w algorytmie Google’a może mieć wpływ na wyniki.