Jak podaje Context, liczba drukarek 3D sprzedanych na świecie przekroczyła 0,5 mln szt., licząc od początku powstania branży w latach 80-tych. Dane firmy badawczej pokazują jednak, że w br. szybki w ostatnich latach wzrost wyhamował, a rynek zdominowały tanie drukarki osobiste – mają 85 proc. udziału w sprzedaży, ze średnią ceną 1451 dol. Pozostałe 15 proc., czyli modele przemysłowe i profesjonalne, generują większość przychodów na rynku. Takie maszyny kosztują nawet ponad 2 mln dol. Średnia cena jednego egzemplarza wyniosła w tym segmencie ponad 96 tys. dol. Jednak ten najbardziej profitowy sektor mocno odczuł tegoroczny spadek popytu, widoczny na wielu innych rynkach – w  I poł. br. sprzedano według Contextu o 1 proc. mniej drukarek profesjonalnych i przemysłowych niż rok wcześniej. To kiepski wynik w porównaniu ze wzrostem o 29 proc., odnotowanym w ub.r.

Z kolei sprzedaż modeli osobistych zwiększyła się w I poł. br. o 69 proc., ale i w tym przypadku nie ma powodów do entuzjazmu. Analitycy również w tym segmencie obserwują słabość popytu. Jest tak kiepsko, że zgodnie ze wstępnymi wynikami sprzedaż w III kw. 2015 r. będzie niższa niż w III kw. 2014 r.

Problemy mają najwięksi producenci urządzeń drukujących 3D, jak Stratasys i 3D Systems, specjalizujący się w sprzęcie profesjonalnym. Ich przychody spadły w porównaniu z ub.r. odpowiednio o 18 proc. i 9 proc. Tymczasem zaostrza się konkurencja – producenci zwykłych drukarek, jak Canon, Ricoh i HP Inc., wchodzą do branży 3D. HP zapowiedziało premierę swojego modelu w przyszłym roku.

Mimo spowolnienia na rynku, Context prognozuje, że w 2017 r. sprzedaż drukarek 3D przekroczy 1 mln szt., a od 2019 r. 1 mln urządzeń będzie dostarczanych na rynek w ciągu jednego roku. W 2014 r. sprzedaż nieznacznie przekroczyła 100 tys. maszyn, a w 2015 r. według prognozy Gartnera z ub.r. miało być 217 tys. szt.