Rosyjska spółka Google’a zgłosiła w sądzie wniosek o upadłość. Zanosiło się na to od dobrych kilku miesięcy, a na pewno od maja br., gdy komornicy zajęli ok. 123 mln dol. na kontach rosyjskiej filii koncernu, przez co oddział stał się niewypłacalny i praktycznie nie mógł dalej funkcjonować. Dodatkowo władze zajęły majątek koncernu w Rosji o wartości ok. 9 mln dol. na poczet spraw sądowych.

Mimo bankructwa, restrykcji nakładanych przez Kreml, najazdu komorników i toczącej się wojny Google nie ma zamiaru całkowicie pożegnać się z Rosją – nadal chce udostępniać w tym kraju swoje darmowe usługi, jak wyszukiwarka, poczta, mapy i Youtube, gdyż, jak tłumaczył rzecznik firmy, „obywatele Rosji polegają na naszych usługach”.

Ostatnie poważne problemy koncernu w Rosji zaczęły się jeszcze przed wojną, gdy końcu 2021 r. władze nałożyły ok. 113 mln dol. kary za niezastosowanie się do nakazu usunięcia treści, uznanych za nielegalne w Rosji. Do tego w marcu br. rosyjski regulator przygotował pozwy za „promowanie fałszywych treści”, żądając kary 20 proc. obrotu Google’a w Rosji.

Google po wybuchu wojny wstrzymał większość działań komercyjnych w Rosji, nadal jednak działała np. wyszukiwarka i Youtube, co wyjaśniano tym, iż umożliwia Rosjanom dostęp do zewnętrznych treści. Jadnakże, jak podał „The Intercept”, w marcu br. Google miał wydać wskazówki dotyczące tłumaczeń na rynek rosyjski, które wskazywały, iż wojnę na Ukrainie należy nazywać „nadzwyczajnymi okolicznościami” (extraordinary circumstances) w tekstach i usługach Google’a na terenie Rosji, jak Google Maps, Gmail i AdWords – co oznaczałoby, że firma ugięła się w tej sprawie pod naciskiem rosyjskich władz (za określenie „wojna” dotyczące inwazji na Ukrainę grozi w Rosji do 15 lat).