Firmy o rocznych obrotach do 50 mln zł nie zapłacą CIT, do czasu gdy nie wypłacą zysków, np. w formie dywidendy. Tzw. estoński CIT ma wejść w życie za ok. pół roku – zapowiedział premier Mateusz Morawiecki. Według niego nowe rozwiązanie obejmie 97 proc. spółek (ok. 200 tys. podmiotów – jak ustalił KPRM). Ma pomóc przedsiębiorstwom w poprawie płynności i zachęcić do zwiększenia środków na inwestycje zamiast ich konsumowania.

Według przyjętych założeń na estoński CIT będą mogły przejść firmy, których wspólnikami są osoby fizyczne. Muszą zatrudniać minimum 3 pracowników i osiągać większość przychodów z działalności operacyjnej. Preferencyjne rozliczenie będzie możliwe przez 4 lata.

W przyszłym roku środki uwolnione na inwestycje dzięki nowemu CIT mają umożliwić stworzenie ok. 120 tys. miejsc pracy. Koszt po stronie budżetu oceniono 4,3 mld zł do 2021 r. z tytułu nieodprowadzonego podatku. W maju br., gdy resort finansów zapowiadał przygotowanie do wprowadzenia estońskiego CIT w Polsce od 1 stycznia 2021 r., koszt ten szacowano na 3,5 mld zł.