Nowa danina może zastąpić podatek od handlu, który wciąż kwestionuje Komisja Europejska. Tzw. congestion tax (opłata kongrestywna) może obowiązywać sklepy już od nowego roku – zapowiedziała w Radiu Zet minister przedsiębiorczości i technologii, Jadwiga Emilewicz. Idea tego podatku, wymierzonego w duże sklepy, polega na tym, że detaliści są obciążani z powodu trudności, jakie market powoduje w mieście, np. generuje korki czy konieczność inwestycji z publicznej kasy – wyjaśniła minister. Twierdzi, że istnieje algorytm, który pozwala wyliczać opłatę kongrestywną. Została ona według niej już wdrożona w Hiszpanii. Jadwiga Emilewicz przyznała, że są już założenia koncepcyjne nowego podatku, więc możliwe jest jego opracowanie jeszcze w tym roku.

Rząd szuka możliwości ściągnięcia z dużych sklepów dodatkowych środków, ponieważ podatek od handlu utknął w unijnym Trybunale Sprawiedliwości. W 2016 r. zakwestionowała go Komisja Europejska, doszukując się niedozwolonej pomocy publicznej dla mniejszych podmiotów (gdyż podatek ma obciążyć tylko największych detalistów, generujących obroty od 17 mln zł miesięcznie w górę). Sąd UE w maju 2019 r. uznał, że wątpliwości Brukseli nie są zasadne, ale KE odwołała się do wyższej instancji, co nadal blokuje możliwość wprowadzenia w Polsce w życie podatku, będącego już trzeci rok w zawieszeniu. Dzięki temu m.in. największe sieci z elektroniką unikają kolejnych obciążeń, a budżet nie dostaje dodatkowego ponad 1,5 mld zł, jaki miał przynieść podatek.

W przypadku opłaty kongrestywnej obroty sklepu nie mają znaczenia, więc diabeł tkwi w szczegółach, czy raczej we wspomnianych algorytmach – ktoś może uznać, że "trudności w tkance miejskiej", co ma uzasadniać obłożenie przedsiębiorcy daniną, może również powodować niekoniecznie największy punkty sprzedaży.