Problemy branży od lat są te same, a co gorsza pogłębiają się, powstrzymując rozwój przedsiębiorstw.

 

1. Wojna o programistów

Przy rosnącym zapotrzebowaniu na specjalistów IT, regułą jest podkupywanie pracowników konkurencji. Długi staż pracy i praktyczne kompetencje są w cenie, ale na rynku nie ma bezrobotnych programistów z doświadczeniem.

Dobrze ilustruje to przykład Dominika, 32-letniego programisty z Wrocławia. Dominik co kilka dni dostaje oferty pracy od rekruterów. Doskonale wie, że zmiana pracodawcy to najprostszy sposób na uzyskanie podwyżki. W większych firmach ścieżki awansu są z góry wyznaczone, a widełki wynagrodzeń określone, bez możliwości negocjacji. Rekruterzy oferują więc Dominikowi pensję zwykle o 1-2 tys. zł wyższą niż ma obecnie oraz świadczenia socjalne. Ta praktyka powoduje, że doświadczeni programiści stosunkowo często zmieniają pracodawcę.

Trwająca od kilku lat wojna o specjalistów między pracodawcami to droga donikąd. Skutkiem są rosnące koszty pracy w przedsiębiorstwach, a zawsze znajdzie się bogatsza firma, która podkupi fachowca. Potwierdzają to badania opublikowane w 2017 r. przez Hackerlife. Nawet w firmach uznawanych za najlepsze miejsca pracy (np. Facebook, Twitter, Google), mediana czasu zatrudnienia to odpowiednio 2,2, 1,9 i 2,3 lata. W mniejszych przedsiębiorstwach pracownicy z branży IT utrzymują się jeszcze krócej, bo 1,5 roku, a 25 proc. zespołu zmienia pracę po 8 miesiącach lub szybciej.

Rekrutacja staje się procesem pochłaniającym miliony. To jednak szybko nie zmieni się, bo firmy IT nadal mają z czego powiększać wynagrodzenia. Według GUS udział kosztów w przychodach dla tej branży wynosi 76,7 proc., podczas gdy w całej gospodarce jest to 94 proc.

2. Presja doświadczenia

Mimo rosnących kosztów zatrudnienia, nadal tylko ok. 30 proc. ofert pracy dotyczy osób początkujących (tzw. juniorów). Od pozostałych 70 proc. wymaga się kilkuletniego doświadczenia (to tzw. regularzy posiadający średnie doświadczenie i seniorzy – czyli osoby z największym doświadczeniem w IT). Wygląda jednak na to, że system powoli zmienia się.

– Jeszcze 2 lata temu, poszukując firm gotowych przyjąć do pracy młodych programistów, zwykle słyszeliśmy, że zatrudniają wyłącznie seniorów. Obecnie przedsiębiorcy coraz częściej preferują tzw. regularów, czyli pracowników mających średnie doświadczenie, a jednocześnie – otwierają się na juniorów. Przy praktycznym braku seniorów i niedoborach w regularach, inwestowanie rozwój niedoświadczonych specjalistów IT staje się istotną strategią dla firm – mówi Marcin Kosedowski, szef marketingu szkoły programowania online Kodilla.com.

Co ważne dla pracodawcy, wielu juniorów chętniej wiąże się umową lojalnościową, zobowiązując się pracować przez określony, dłuższy czas. W przypadku seniorów to praktycznie niemożliwe. Doświadczeni programiści negocjują jak najkrótsze okresy wypowiedzenia, liczone wręcz w pojedynczych dniach.

Wielkie firmy dostrzegają ten problem, inwestują w młodych pracowników i organizują własne akademie programowania. Mniejsi gracze dopiero budzą się. Wiedzą, że muszą zacząć pozyskiwać młodych pracowników. Inaczej wypadną z rynku, bo wszystkich przejmą korporacje gotowe płacić więcej.

 

3. Stereotypy, które kosztują 9 mld euro rocznie

Firmy często wysyłają zaproszenia na rekrutację tylko do mocno zawężonej grupy docelowej – młodych mężczyzn po studiach, mieszkających w dużych miastach. Tu dużą rolę odgrywają fałszywe stereotypy.

Od lat wiadomo, że kobiety-programistki programują lepiej od mężczyzn, ale tylko jeśli oceniający nie zna płci osoby piszącej kod. Ponadto zespoły mieszane cechują się większą efektywnością od takich, w których wszyscy pracownicy są tej samej płci.

Jak wygląda struktura zatrudnienia w IT? W zależności od badań, podaje się, że kobiety stanowią od 8 do 12 proc. zatrudnionych jako programiści. Według Komisji Europejskiej unijne PKB zwiększyłoby się o 9 mld euro rocznie, gdyby kobiety w branży informatycznej były reprezentowane tak licznie jak mężczyźni.

 

4. Preferowanie młodych z wykształceniem

Rekruterzy z branży IT zdecydowanie zbyt rzadko zwracają się do osób po trzydziestce, chociaż wydają się one — obok kobiet — najbardziej perspektywiczną grupą, w której nadal jest wiele nieodkrytych talentów. W 2006 r. studia informatyczne ukończyło 2,36 proc. ówczesnych 24-latków, a w 2020 r. będzie to 3,16 proc. Na początku tysiąclecia mało kto spodziewał się, że zapotrzebowanie na programistów będzie tak duże.

Obecnie także osoby po trzydziestce kształcą się na programistów. Według prognozy szkoły Kodilla.com, w 2019 r. początkujący programista będzie miał średnio 35 lat. To o 6 lat więcej niż w 2016 r. Większość z nich zacznie pracę w IT bez studiów technicznych.

5. Demografia, która szybko się nie zmieni

Z powodu niżu demograficznego w 2018 r. studia techniczne zacznie o ok. 40 proc. mniej osób niż w szczycie przypadającym na 2006 rok – według GUS. Mimo że 19-latkowie chętniej niż kiedyś wybierają naukę programowania, liczba absolwentów kierunków informatycznych spada.

Poza tym formalny system edukacji działa zbyt wolno w stosunku do zachodzących zmian. „Ukończone studia nas nie obchodzą” – takie oficjalne stanowisko EY, globalnej firmy konsultingowej. podała Maggie Stilwell, partner zarządzająca. Po przebadaniu 400 absolwentów, EY nie zauważyło żadnej korelacji między studiami, a radzeniem sobie w pracy. To był kamyczek, który poruszył lawinę.

Drogą EY poszły kolejne korporacje, szczególnie z branży IT. Obecnie np. w Google wymóg wykształcenia zniknął z większości ogłoszeń o pracę. Nawet od inżynierów oprogramowania wymaga się „wykształcenia inżynierskiego w naukach informatycznych lub adekwatnego doświadczenia praktycznego”, a szef HR w Google radzi zaprezentować w CV swoje doświadczenie, zamiast skupiać się na ocenach ze studiów.

 

Rozwiązaniem wymienionych problemów może być zmiana podejścia do specjalistów, w tym otwarcie rekruterów na m.in. osoby z mniejszym doświadczeniem, osoby po 30stce, które zdecydowały się przebranżowić oraz kobiety, rozpoczynające karierę w zawodzie programisty.